Analizując
proces ludzkiego postrzegania czasu, Augustyn z Hippony doszedł do
wniosku, że „ani przeszłość, ani przyszłość nie istnieje. I
właściwe nie należałoby mówić, że istnieją trzy dziedziny
czasu – przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Może
ściślejsze byłoby takie ujęcie, że istnieją następujące trzy
dziedziny czasu: obecność rzeczy minionych, obecność rzeczy
teraźniejszych, obecność rzeczy przyszłych”. Swoje rozważania
kwitował w następujący sposób: „W ogóle rzadko posługujemy
się słowami w sposób zupełnie ścisły, częściej mówimy
nieściśle, ale jakoś udaje się nam wyrazić to, co wyrazić
chcemy”.
Przybądźcie
z nieba
Nie
jestem pewien, jak wyrazić to, co chcę wyrazić. U początku stoi
myśl, że Bóg widzi wszystkie epizody składające się na ludzką
historię jako jedność – poza czasem, poza przeszłością i
przyszłością. W takiej jedności doskonałej obecne są również
wydarzenia konstytuujące dzieje powązkowskiej Łączki: egzekucje,
tajne pochówki, cmentarne śmietnisko, gruba warstwa ziemi i gruzu,
nowe groby na powierzchni, ehshumacje i uroczystości pogrzebowe. Dla
nas to nie do pojęcia – wszystko otrzymujemy w oderwaniu. Dotyka
nas okrucieństwo długich dni, miesięcy i lat bezradnego
oczekiwania.
Dzięki
rytuałowi pożegnalnemu, dzięki chrześcijańskiemu obrzędowi
odprawionemu nad skrzynkami z sosnowego drewna, nad kosteczkami
wydobytymi z piachu i gliny – ta fundamentalna różnica na moment
zostaje unieważniona. Jakby modlitwy i śpiewy objawiały nam
umowność kategorii czasu, jakby kurtyna dzieląca ten świat od
tamtego świata uniosła się, a odmienne rzeczywistości weszły ze
sobą w związek, przemieszały się. Kiedy żołnierski chór śpiewa
słowa pieśni, czyni to zarazem teraz i w godzinie Ich śmierci.
Woła dla Nich, prowadzonych na rozstrzelanie, o asystę anielską –
i anielska asysta zostaje im przydzielona. Prosi o obecność
świętych Pańskich – i święci obcują z konającymi.
„Przybądźcie
z nieba na głos naszych modlitw, / Mieszkańcy chwały, wszyscy
święci Boży; / Z obłoków jasnych zejdźcie, aniołowie, / Z
rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie”. Jest 27 września 2015
roku, kilka minut po godzinie jedenastej. Na Placu Piłsudskiego w
Warszawie zakończyła się właśnie msza żałobna. Głosy
żołnierzy szturmują niebo, po którym wolno płyną chmury,
podświetlone promieniami wrześniowego słońca. „Wszechmogący
Bóg odrodził was z wody i Ducha Świętego na życie wieczne. Niech
zatem dopełni dzieła, które rozpoczął na chrzcie swiętym”.
Słowa te wypowiada ks. dr Józef Guzdek, biskup polowy Wojska
Polskiego.
Każda
z trzydziestu pięciu trumienek skropiona będzie wodą święconą,
po czym szczątki Niezłomnych przeniesione zostaną do karawanów.
Każdy zmarły wywołany będzie po imieniu. Chwila ta ma znaczenie
symboliczne – przez dziesięciolecia ich nazwiska i czyny pokryte
były milczeniem. Ich szczątki nigdy nie miały zostać odnalezione
– ciała wrzucono do dołów śmierci pod osłoną nocy, w miejscu
ich pogrzebania urządzony został cmentarny śmietnik, a kiedy go
zniwelowano, na powierzchnię kwatery Ł nawieziono grubą warstwę
ziemi i gruzu. W latach osiemdziesiątych nad mogiłami Wyklętych
wytyczono rząd nowych grobów, w których spoczęły osoby
zasłużone w „dziele utrwalania władzy ludowej”. W księdze
cmentarnej nie został żaden ślad po zamordowanych. Oficjalne
dokumenty wytworzone przez komunistyczne państwo powielały kłamstwo
i sankcjonowały zbrodnię.
Dzisiejsza
uroczystość w pewnym stopniu cofa i unieważnia tamte wydarzenia,
dobywa na światło dzienne to, co miało pozostać w ukryciu.
Ciąg dalszy w książce Afazja polska 2 (Warszawa: wyd. "Sic!", 2016).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz