czwartek, 22 października 2020

Czesi z Wysoczyny w "Toposie"



 

CZESI – KONTYNUACJA (wybór i przekłady: Przemysław Dakowicz)

KLIMENT ŠTĔPÁNEK, Ze wspomnień o Jaroslavie Hašku

MILOŠ DOLEŽAL, Dąb w Kochánovie

TOMÁŠ MAZAL, Po śladach Gustava Mahlera

JOSEF KROUTVOR, Kaliště

BOHUMIL HRABAL o Polnej

JAKUB DEML, Sen z 30 VIII 1960

Cięłam drewno i otworzyła się furtka”… Rozmowa MILOŠA DOLEŽALA z
MARIĄ ZAHRADNÍČKOVĄ, żoną poety Jana Zahradníčka

MILOŠ DOLEŽAL, Rzeczy niepojęte, cudaki, dziwacy

PRZEMYSŁAW DAKOWICZ, Na Wysoczynie [część pierwsza]





niedziela, 11 października 2020

Jan Skácel o sobie

 


Jan S
kácel

O sobie samym1

Do szkoły podstawowej chodziłem w Poštornej na południu Moraw. Jest to region, na którym rozżarzone słońce spoczywa niczym lwia łapa. Całe lato chodziliśmy boso. W wakacje leżeliśmy na brzegu Dyi, rzeki z wysokimi glinianymi brzegami. W pobliżu są lednickie stawy. Jesienią nad naszymi głowami przeciągały stada dzikich gęsi. W pogodny czas widać było Pálavę.

Gimnazjum w Břeclaviu. Codzienne wędrowanie do szkoły przez sześć drewnianych mostów. Wzdłuż drogi łąki obsypane kwiatami zimowita. Koniec Pierwszej Republiki i niemiecka okupacja. Przenieśliśmy się do Brna. Matura w gimnazjum w Královym Polu2. Po wojnie studia na wydziale filologicznym. Czeski, rosyjski, historia sztuki.

piątek, 9 października 2020

Jan Skácel: wiersze




Dokąd odchodzą mamy


Wiem ja, dokąd odchodzą mamy.

W lipcu zaczną się nam zapodziewać,
najpierw tylko z rzadka i tylko za dnia,
aby nie zmierzchły.

Potem długo, długo nie ma ich w domu,
były daleko.
Powiadają, że żył u nich niegdyś
ślepy kowal.
I że raz jeden każdy rzucił kamieniem.

Troszkę chromają jak zranione ptaki.

Pewnego dnia musimy szukać mamy
nocą wśród traw. Nad ranem stajemy
przed zarośniętą furtką.
Pokryte rosą pnie się
w splotach powojnika cudze dzieciństwo.

Spotykamy dziewczynkę i skądś ją znamy.

Zapytać chciałbym, lecz mi nie wolno.


                 [z tomu Hodina mezi psem a vlkem]




Przewoźne dla Charona

Ostatni miedziak słyszę pod językiem,
Na próżno pytam, gdzieżem złoto dał.
Dalej jest noc i pochylone głogi
za oknem puściły się w cwał.

Jeszczem tu niżej w uczuć oszronieniu.
Leżymy obok siebie ty i ja.
Smakuję w mroku gorzką prawdę miedzi,
słuchając na wznak, jak ubywa nas.


               [z tomu Smuténka]



Zmarli

Nasi zmarli są zawsze z nami
i wcale nie jesteśmy sami

Przychodzą pod postacią cieni
we włosach popiół grudki ziemi

Twarze się jakby rozpłynęły
lecz ciągle się rozpoznajemy

Bo zeszłorocznych chabrów woni
czas im do reszty nie starł z dłoni

Cicho witają mnie jak swego
garbuska świata doczesnego


                 [z tomu Dávné proso]



Więcej wierszy Jana Skácela w przekładzie P. Dakowicza znaleźć można w bieżącym numerze dwumiesięcznika literackiego „Topos”(2020, nr 3).