sobota, 28 sierpnia 2021

"Miasteczko pod specjalnym nadzorem" - rozmowa z Janem Řehounkiem

 

W najnowszym numerze dwumiesięcznika literackiego „Topos” pierwsza część długiej rozmowy z Janem Řehounkiem o Bohumilu Hrabalu i jego „miasteczku, w którym czas się zatrzymał”.

 


Jan Řehounek – ur. 1955 r. w Českiej Lípie. Gdy miał sześć lat, jego rodzina przeprowadziła się do Nymburka. Pracował m.in. jako elektryk, instruktor w domu kultury, a po roku 1989 jako dziennikarz w prasie regionalnej. Był redaktorem naczelnym tygodników „Nymbursko” i „Polabské listy” oraz miesięcznika „Středočeské listy”. W latach 80. działał w amatorskim teatrze, później pisał również teksty dramaturgiczne. Jest autorem szeregu przewodników turystycznych i opracowań dotyczących historii Nymburka, Połabia i okolic. Wydał wiele książek, przede wszystkim z zakresu literatury faktu i literatury dla dzieci – m.in. publikacje: Bohumil Hrabal a jeho městečko, kde se (bohužel) nezastavil čas (1998), Jak šly nymfy do důchodu – příbeh knihy Bohumila Hrabala „Harlekýnovy milióny” (2015), Nymburkem ve stopách Bohumila Hrabala (2017), Kerskem ve stopách Bohumila Hrabala (2017), Světlezelené chvilky s Hrabalem (2019). Jest współzałożycielem Stowarzyszenia Przyjaciół Starego Nymburka oraz Klubu Czytelników Bohumila Hrabala. Redaguje i wydaje pisma „Kaplanka” i „Nymburský pábitel” (72 numery, poświęcone w całości życiu i twórczości autora Pociągów pod specjalnym nadzorem).



czwartek, 26 sierpnia 2021

Teksty w antologiach "Toposu"



Ukazały się cztery książkowe antologie zawierające najważniejsze z tekstów opublikowanych na łamach istniejącego już niemal trzy dekady dwumiesięcznika literackiego "Topos".

Wdzięczny jestem za to, że autor wyborów, redaktor naczelny "Toposu" Krzysztof Kuczkowski, zdecydował się włączyć do kolejnych antologii:

 

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

"Separatka" - więzienny wiersz Jana Zahradníčka

 [źródło: „Topos” 2021, nr 2, s. 58–59]

 



Jan Zahradníček

 

Separatka

 

Mam sąsiadów po prawej i sąsiadów po lewej. 

Jak również pod nogami i nad głową. Tak blisko

a cóż za przepaści między nami tych stropów, tych ścian.

 

Jesteśmy każdy sam.

Kropla z huczącej rzeki wszechrzeczy.

A gdy do siebie stukamy,

niedziela, 22 sierpnia 2021

Havel: Wspomnienie o Janie Zábranie


[źródło tekstu: „Topos” 2021, nr 2, s. 41 – 43]

 

Praga, Malá Strana; dom, w którym mieszkał V. Holan (fot. P.D.)


Publikowanych obecnie[1] osobistych notatek i dziennikowych zapisków Jana Zábrany dotychczas nie znałem. Jak przez mgłę pamiętam, że kiedyś chyba mi o nich wspominał, lecz nigdy nie było okazji, by się z nimi zapoznać. Gdy dziś je czytam, przed oczyma zjawia mi się żywo jego osoba. Są to dla mnie teksty ogromnie zajmujące.

Dobrze pamiętam moje pierwsze spotkanie z Janem Zábraną, do którego doszło w następujący sposób. Z dwoma przyjaciółmi, brneńskim poetą Jiřím Kuběnou i z późniejszym reżyserem filmowym Milošem Formanem, w głębokich latach pięćdziesiątych, może był to rok pięćdziesiąty drugi, odwiedziliśmy wspólnie Vladimíra Holana. Była to nasza pierwsza wizyta u tego poety, którego tomiki odkryliśmy i właśnie dlatego chcieliśmy się z nim spotkać. Potem zachodziłem do niego częściej. W drzwiach natknęliśmy się na nieznanego mężczyznę, nieco od nas starszego, ale także jeszcze młodzika[2]. Najwyraźniej miał audiencję przed nami. On wychodził, myśmy wchodzili. Vladimír Holan zaraz nas ze sobą poznał i powiedział, że to również początkujący autor, który doń zagląda. Od razu wzbudziliśmy ciekawość Jana Zábrany, wówczas nie było bowiem zbyt wielu bliskich nam wiekiem ludzi, którzy by się orientowali w gnębionej kulturze, dla których byłaby przedmiotem zainteresowania, a oni dążyliby do tego, by stać się jej częścią. Społeczeństwo było bardzo zatomizowane, a ludzie do siebie pod tym czy innym względem podobni z trudem nawiązywali kontakty. Sam nagi fakt, że w tej mrocznej epoce znaleźliśmy drogę do Vladimíra Holana, był dlań [dla Zábrany] sygnałem, że być może jesteśmy osobami wartymi uwagi. Tak więc już podczas owego spotkania w drzwiach Holana umówiliśmy się we czwórkę gdzieś w gospódce.