niedziela, 22 sierpnia 2021

Havel: Wspomnienie o Janie Zábranie


[źródło tekstu: „Topos” 2021, nr 2, s. 41 – 43]

 

Praga, Malá Strana; dom, w którym mieszkał V. Holan (fot. P.D.)


Publikowanych obecnie[1] osobistych notatek i dziennikowych zapisków Jana Zábrany dotychczas nie znałem. Jak przez mgłę pamiętam, że kiedyś chyba mi o nich wspominał, lecz nigdy nie było okazji, by się z nimi zapoznać. Gdy dziś je czytam, przed oczyma zjawia mi się żywo jego osoba. Są to dla mnie teksty ogromnie zajmujące.

Dobrze pamiętam moje pierwsze spotkanie z Janem Zábraną, do którego doszło w następujący sposób. Z dwoma przyjaciółmi, brneńskim poetą Jiřím Kuběnou i z późniejszym reżyserem filmowym Milošem Formanem, w głębokich latach pięćdziesiątych, może był to rok pięćdziesiąty drugi, odwiedziliśmy wspólnie Vladimíra Holana. Była to nasza pierwsza wizyta u tego poety, którego tomiki odkryliśmy i właśnie dlatego chcieliśmy się z nim spotkać. Potem zachodziłem do niego częściej. W drzwiach natknęliśmy się na nieznanego mężczyznę, nieco od nas starszego, ale także jeszcze młodzika[2]. Najwyraźniej miał audiencję przed nami. On wychodził, myśmy wchodzili. Vladimír Holan zaraz nas ze sobą poznał i powiedział, że to również początkujący autor, który doń zagląda. Od razu wzbudziliśmy ciekawość Jana Zábrany, wówczas nie było bowiem zbyt wielu bliskich nam wiekiem ludzi, którzy by się orientowali w gnębionej kulturze, dla których byłaby przedmiotem zainteresowania, a oni dążyliby do tego, by stać się jej częścią. Społeczeństwo było bardzo zatomizowane, a ludzie do siebie pod tym czy innym względem podobni z trudem nawiązywali kontakty. Sam nagi fakt, że w tej mrocznej epoce znaleźliśmy drogę do Vladimíra Holana, był dlań [dla Zábrany] sygnałem, że być może jesteśmy osobami wartymi uwagi. Tak więc już podczas owego spotkania w drzwiach Holana umówiliśmy się we czwórkę gdzieś w gospódce.


Tego lub następnego dnia do spotkania rzeczywiście doszło, staliśmy się dobrymi przyjaciółmi i przez kilka lat trzymaliśmy się razem. Honza Zábrana zwracał naszą uwagę na pewne indywidualności, na autorów i dzieła, których nie znaliśmy i które były niedostępne. Już wówczas znał się i przyjaźnił ze Škvoreckim i za jego pośrednictwem również my poznaliśmy Škvoreckiego. Zaznajomił nas też z Kolářem, Hrabalem i wieloma innymi. Oczywiście, te cztery lata, które nas od siebie dzieliły, miały wtedy ogromne znaczenie, postrzegaliśmy go jako starszego i mądrzejszego, był dla nas autorytetem. Mam w żywej pamięci również nasze odwiedziny u niego, gdy pomieszkiwał na Podolí[3], czytał nam swoje wiersze, przepisane na maszynie, na papierze w linie. Były to lata zyskiwania samoświadomości, poszukiwania i odnajdywania samych siebie, pełne cichego, wewnętrznego niepokoju, i Honza Zábrana jest w mojej pamięci nierozerwalnie związany z tymi latami. Odgrywał wówczas w naszym, w moim życiu dość istotną rolę, by tak rzec – rolę nawigatora.

Później widywaliśmy się rzadziej, jedynie od przypadku do przypadku. Każdy z nas szedł swoją ścieżką. O ile się nie mylę, po raz ostatni spotkałem Jana Zábranę w roku siedemdziesiątym piątym, na urodzinach naszego, dziś już także nieżyjącego przyjaciela, poety Laďi Dvořáka. Również tę naszą ostatnią rozmowę, którą w swoich zapiskach odnotowuje (choć nie wykluczam, że i później dojść mogło do przypadkowego spotkania), dobrze zapamiętałem...

W Pradze, 26 marca 1992

 

 

z języka czeskiego przełożył Przemysław Dakowicz



[1] Dwutomowy wybór dziennikowych zapisków i innych tekstów Jana Zábrany opublikowano po raz pierwszy w roku 1992 pod tytułem Cely život. Wspomnienie Václava Havla pełniło rolę przedmowy do tej edycji, która stanowi podstawę niniejszego przekładu.

[2] W roku 1952 Jan Zábrana miał 21, a Václav Havel – 16 lat.

[3] Dzielnica Pragi.

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz