Odnajdywali
swoich dzięki charakterystycznym elementom garderoby, koronom
zębowym, medalikom, inicjałom wyhaftowanym na bieliźnie.
Franciszka Donarskiego, sekretarza starostwa w Wejherowie, udało się
zidentyfikować dzięki protezie (utracił prawą nogę jeszcze w
trakcie I wojny światowej); w październiku 1946 wciąż można było
rozpoznać rysy jego twarzy. Nauczycielki Kazimiera i Stanisława
Pankówny miały na sobie gorsety z pracowni Schwarzmanna w Gdańsku.
Nadleśniczy wejherowski, inżynier Roman Kuniewski, zwykł nosić w
kieszeni munduru srebrną tabakierę z orłem na wieczku. W
ekshumacji brał udział jego syn Witold, żołnierz Armii Krajowej,
który po latach wspominał (fragmenty relacji zostały zaczerpnięte
z książki Reginy Osowickiej Las
Piaśnicki. Niemy świadek hitlerowskiej kaźni,
Wejherowo 2014): „[Ojciec] Leżał głęboko, pod warstwami innych
zwłok, toteż jego ciało było silnie zmumifikowane. Mama zaczęła
krzyczeć: Romek,
Romuś ukochany.
Uklękliśmy z mamą przed jego zwłokami i wyliśmy z bólu”.
Stanisław
Biliński, syn zamordowanego adwokata i byłego komisarycznego
burmistrza Wejherowa, majora Wojska Polskiego w stanie spoczynku,
uznał czas identyfikacji w lesie piaśnickim za najtrudniejszy
moment w swoim życiu: „Ten obraz będzie mi towarzyszył do końca
[...]. Piękny las, a w nim zrozpaczeni ludzie, którzy w ciałach
ułożonych na trawie usiłują rozpoznać swoich bliskich”. Ciało
ojca zidentyfikował dzięki książeczce wojskowej i resztkom
charakterystycznej marynarki. Stanisław Karwasz, były kierownik
szkoły powszechnej w Dobimierzu i wizytator oświatowy, został
rozpoznany po spodniach sztruksowych i rolce bandażu, którą żona
wręczyła mu w chwili aresztowania – jak duża część ofiar
ludobójstwa w Piaśnicy, była członkiem Polskiego Związku
Zachodniego, który Niemcy uznali za instytucję wrogą III Rzeszy
(przynależność do tej organizacji jesienią 1939 roku równała
się wyrokowi śmierci).
Opróżnione
groby
Byli
tacy, ogromnie wielu takich, którzy nie mogli rozpoznać swoich
bliskich (zidentyfikowano jedynie pięćdziesiąt pięć spośród
trzystu pięciu ofiar podniesionych z grobów nr 1 i 2) lub ich
pośród szczątków nie odnaleźli. Ekshumowane zwłoki badała
specjalna komisja sądowo-lekarska, której eksperci zawarli w
protokole końcowym następujące wnioski: „Przyczyną zgonu był
postrzał z broni palnej, bliżej nie ustalonego kalibru, w czaszkę
od tyłu, w okolicę kości potylicznej, względnie od strony
przedniej, i to z bliskiej odległości oraz w okolicy klatki
piersiowej i jamy brzusznej. W wielu wypadkach przyczyną zgonu było
rozłupanie czaszki twardym przedmiotem, którym mogła być stopka
karabinu. W obu wypadkach zgon następował gwałtownie, a to wobec
zupełnego rozłupania czaszki, pęknięcia kości podstawy czaszki
oraz na skutek postrzału serca. Postrzały okolicy jamy brzusznej i
klatki piersiowej wywoływały na razie przerwanie tych ośrodków i
skrwawienie narządów wewnętrznych, co powodowało czasowe
zamroczenie, tak że przyjąć należy, iż zgon następował
powolnie na skutek uduszenia w grobie przez zasypanie rannych
zwłokami i ziemią. Uszkodzenia kończyn spowodowane są urazami
zadanymi twardym narzędziem”.
Czy
można zazdrościć rodzinom innych straconych tych krzyków i
zawodzeń nad ciałem z rozłupaną czaszką, z przetrąconymi nogami
i rękami? Czy to do pomyślenia – przyglądać się z poczuciem
niesprawiedliwości i pretensją do losu truchłom dźwiganym
drżącymi dłońmi, przenoszonym do sosnowych skrzynek, których dno
wyściełano leśnym mchem? Uczestnicy ekshumacji, którzy nie
odnaleźli bliskich w dołach z ciałami, musieli dopuścić do
siebie myśl, że rozłąka rozpoczęta przed siedmiu laty nigdy się
nie zakończy i w świecie po apokalipsie na zawsze pozostaną
samotni. O tym, że szczątki ich krewnych spalono, a popiół
rozrzucono, zdawały się świadczyć właśnie dokonane odkrycia –
dobrze zachowane leśne paleniska i pustka mogił oznaczonych
numerami od 3 do 26. „Groby od nr III do VII oraz od X do XXVI
włącznie – stwierdzono w protokole z ekshumacji – zawierały z
całą pewnością zwłoki ludzkie, które po dłuższym czasie
stamtąd usunięto. Przemawia za tym okoliczność, że gleba grobów
przesiąknięta jest treścią rozłożonych tkanek organizmu
ludzkiego; gleba tych grobów ma charakter raczej konserwujący,
zatem rozkład zwłok następował wolno. Groby nr VIII i IX nie
zawierały zwłok ludzkich i musiały być po wykopaniu zasypane na
powrót”.
Ale
czy wielką zbiorową mogiłę da się opróżnić w sposób
doskonały? Nie. Oprócz tego, co protokół określa jako „treść
rozłożonych tkanek organizmu ludzkiego”, w dołach śmierci,
których zawartość wydano na pastwę ognia, znajdowano jeszcze
ułomki kości i drobne przedmioty należące do ofiar.
Ciąg dalszy w książce Afazja polska 2 (Warszawa: wyd. "Sic!", 2016).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz