Vagula blandula (raz jeszcze)
Ten, kto wybrał powtórzenie, dojrzewa w powadze.
Constanin Constantius, Powtórzenie
Okrążanie. Chodzenie wzdłuż,
przeczesywanie wzrokiem, śledzenie
i rejestrowanie, ważenie pyłków, grzebanie
w śmieciach, kiedy otwierają się okna,
wirują elektryczne czajniki, grzanki
wyskakują z opiekacza, budzą się
samochody, podzwaniają klucze
i skrzypią bramy. Łażenie za listonoszem,
zaglądanie w skrzynki, czytanie porannej
prasy, porannych ulotek, obwąchiwanie
folderów reklamowych, zerkanie
we własną głąb, operowanie okiem
wewnętrznym. Powtarzajcie za mną:
rekonwalescencja, rekonstrukcja, repetycja.
Nie wypatrujcie drzazgi w oku brata,
bądźcie stróżami samych siebie, obserwujcie
przez judasza każdy własny krok,
odtwarzajcie: replay, replay, replay.
Kawa, papieros, przedszkole, papieros,
faksy, faktury, papieros, kawa, rozmowy
telefoniczne, maile, napój energetyzujący,
analizy sprzedaży, dyskusje na korytarzu,
przerwa na papierosa, przerzucanie makulatury,
wykazy, zestawienia, przedszkole, stanie
w korku, zakupy, dwa papierosy, tosty,
godziny w sieci, czytanie Eliota
i Blooma, sklep nocny, papieros na schodach,
prysznic w łazience, przewracanie się w pościeli
w poszukiwaniu duszy, ducha, czegokolwiek.
W środku nocy nagła pewność, że nie będziesz
zbawiony, chłód dołu, pytanie gdzie, kiedy
zostało zgubione to, co się zgubiło.
O, wypatroszona.
Autor wypowiedzi
Kiedy mówię, głos, który wychodzi ze mnie
jest głosem mojego sąsiada (opowiada o nowych
panelach podłogowych i zniżkach na telewizory),
a także głosem ojca i dziadka (modlą się
przed głównym ołtarzem i kłócą przy obiedzie).
Ostateczny komunikat brzmi mniej więcej tak:
Jako młody chłopak pasłem owce w Jutlandii
albo w Ikei, nie pamiętam, przekląłem Boga,
bo byłem głodny, nie miałem paneli, nie miałem
rabatu na sprzęt RTV, byłem biedny jak mysz
kościelna, nowa, bukowa, lakierowana, po sto
pięćdziesiąt za metr kwadratowy, teraz mam
sześć kamienic w centrum Kopenhagi i wyrzuty
sumienia, wymierają mi synowie, ktoś zapomniał
osolić zupę, a ten tu jeszcze mlaszcze.
Agon nocnego stróża
Najtrudniejsze początki. Najpierw nauka chodzenia
według z góry powziętego planu. Obserwowanie.
Czujność na najmniejszy grymas, skurcz
mięśni twarzy, niekontrolowane przez mózg
drganie ścięgien. Zmniejszanie dystansu,
centymetr po centymetrze przysuwanie się.
Łaskotanie stóp, odsłoniętych miejsc pod pachami,
rejestrowanie reakcji. Przy tym introspekcja,
szczegółowe badanie tego, co nazywa własnym
wnętrzem, samowziernikowanie. Wreszcie
próba konfrontacji, gdy trzyma w uścisku
bezwładne, nie stawiające oporu ciało
i nagle ogłusza go samoświadomość,
bo oto ręce tamtego okazują się jego rękami,
leży na stole, kozetce, łóżku, niezdolny
poruszyć nawet gałką oczną, gapi się
w sufit, wiedząc, że jest chory, chory na
śmierć, śmierć języka, śmierć wszystkiego,
że owszem może może zmartwychwstać,
bo ostatecznie choroba to warunek wstępny
wyleczenia, zwłaszcza jeśli miałoby być cudowne,
nadprzyrodzone, przychodzić z zewnątrz, spoza,
sponad, że na koniec stał się tym, czym zawsze
chciał być i czego zawsze nienawidził,
od czego nie ma ucieczki, bo zrobiło się
strasznie późno, zapadł wieczór, noc przyszła
jak złodziej, i tylko to, co niewidzialne,
co czai się tam, za plecami, a czego nikt
nie strzeże, bo jest na wyciągnięcie ręki,
tylko to stanowi jeszcze
jakąś szansę
Przemku,
OdpowiedzUsuńa kiedy ukażą się "Place zabaw ostatecznych"?
pozdrawiam!
piotr
Piotrze,
OdpowiedzUsuńsam nie wiem. Najpewniej na jesieni (w listopadzie?). A może będzie niespodzianka i pojawi się nieco wcześniej. Wszystko zależy od dobrego Krzysztofa.
Serdeczności - PD
Czekam bardzo na tę książkę. Z tego, co poczytywałem w pociągu, gdy jechaliśmy do Ostrowa Wlkp., wiem, że będzie to znakomity tom, który położony na szali sam przeważy całe mnóstwo poetyckiej papki, którą nam się ostatnimi czasy serwuje. Niestety, coraz trudniej dzisiaj o wiersze - tym bardziej więc się cieszę na Place zabaw ostatecznych.
OdpowiedzUsuń