niedziela, 31 lipca 2022

Czarnobyl. Dwa metry w głąb


Dorastanie do Apokalipsy. Notatki na marginesie "Planety Piołun" Oksany Zabużko (3)

Notatka trzecia: CZARNOBYL, DWA METRY W GŁĄB



[...] Wojnie w Ukrainie, w jej drugiej, pełnoskalowej fazie, towarzyszą symboliczne gesty – przywołania sowieckiej przeszłość tej części Europy (najgłębiej znaczącym exeplum byłby tu, być może, przypadek przywrócenia przez Rosjan pomnika Lenina w Heniczesku w obwodzie chersońskim) lub ostatecznego jej unieważnienia. Ktoś, kto uczestniczy w wydarzeniach lub przynajmniej uważnie im się przygląda, znajduje się w przestrzeni palimpsestowej, w strefie dwóch równoległych systemów semantycznych. Pierwszy z nich – regresywny – odwołuje się do fałszywego i toksycznego mitu komunistycznej przeszłości, rzekomo szczęśliwej i sprawiedliwej. Drugi jest, konstytuującym się na naszych oczach, pozytywnym mitem progresywnym, zakorzenionym w nieodległej przeszłości i, przede wszystkim, w teraźniejszości walk Ukraińców o prawo do samostanowienia; czyni on możliwym wychylenie się ku przyszłości, zyskuje imaginacyjno-emocjonalne zwieńczenie w optymistycznej wizji jutra, gdy wróg zostanie zwyciężony, a Ukrainę uda się odbudować na (nowym) fundamencie – politycznej wolności i pełnej sprawiedliwości społecznej – co z kolei będzie skutkować utrwaleniem poczucia indywidualnej sprawczości i odpowiedzialności za państwo. Jeden z owych mitów pozwala obrońcom trwać na ruinach własnych domów, drugi „uzasadnia” najgorsze zbrodnie najeźdźcy.

W tym bipolarnym świecie zdarzają się również sytuacje złowieszczo absurdalne, w których – jak w jakimś czarnym karnawale, z opisem którego nie poradziłby sobie nawet Michaił Bachtin – porządek świata zostaje surrealistycznie odwrócony. Oto służby ukraińskie donoszą, że po wycofaniu się oddziałów rosyjskich z Czarnobyla odkryły w Czerwonym Lesie, oddalonym od szczątków zniszczonego w 1986 roku reaktora o niespełna cztery kilometry, sieć okopów, głębokich nawet na dwa metry.

Potencjał semantyczny tego wydarzenia wydaje się ogromny. Znajdujemy się przecież na ziemi „skrwawionej” (nawiązuję tu do znanej książki Timothy’ego Snydera) i skażonej zarazem, która jest śmiercionośna w podwójnym sensie – nosi w sobie (jak cała przestrzeń dzisiejszej Polski, Ukrainy, Białorusi, państw bałtyckich i zachodniej Rosji) prochy ludzi masowo mordowanych przez totalitarne reżimy Stalina i Hitlera oraz radioaktywne nuklidy (Czerwony Las jest to pod tym względem jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc – właśnie tu złożona została ogromna część odpadów po katastrofie w elektrowni atomowej). Czarnobylska „strefa wykluczenia” to pars pro toto środkowoeuropejskiej „strefy wykluczenia”. W sercu tej zony, w życiodajnym czarnoziemie, który stał się jałową dziedziną Króla Rybaka, radiacyjnym miejscem czaszki, szeregowi żołnierze armii najeźdźczej drążą wielką dziurę, piołunową jamę, w której odnajdują pokłady radioaktywnej przeszłości. [...]


Pełen tekst w bieżącym numerze miesięcznika „Twórczość” (2022, nr 6).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz