środa, 5 października 2011

Teresa Rudowicz o "Placach zabaw ostatecznych"

 
Przedruk z Internetowej Gazety Kulturalnej "Salon Literacki"


Masz uszy? Słuchaj 


Place zabaw ostatecznych Przemysława Dakowicza to swoisty traktat filozoficzny, w którym misternie ułożone – niczym w bizantyjskich mozaikach – różne wierzenia, religie, kultury, zjawiska paranormalne i elementy popkultury dają niezwykle sugestywną, głęboką i mądrą opowieść. O życiu, śmierci, kondycji współczesnego człowieka, kosmicznym porządku, w który wpisane są nasze losy.  Motyw koła, boska wieczność jako okrąg o nieskończonym obwodzie.


Cokolwiek jest w jakiejkolwiek części czasu, współistnieje równocześnie z wiecznym, zdaje się powtarzać Dakowicz za świętym Tomaszem. Bliski poecie jest również Dante w swojej wędrówce po Raju:

Natura świata, która wielorakim
sferom ruch daje krążący dokoła
miejsca, co jedno spokoju jest znakiem,
tutaj początek jest i koniec koła:
to niebo w żadnym nie mieści się dalej (…)



Świat to przede wszystkim nasz prywatny mikrokosmos stwarzany wciąż od nowa z rzeczy ważnych takich jak klejenie latawca. Wszak na początku była listewka / długa prosta / lekka jak oddech [ecriture]. Ojciec – nauczyciel świata – rozwija linkę furkotała mu w rękach / wołaliśmy tato tato / zaciskaliśmy dłonie na jego dłoni [tamże], jeszcze nieświadomi przemijania, odejścia, utraty. Szybka zmiana masek w teatrum mundi i oto syn – dziś ojciec – stwarza  świat dla córki, nazywa, objaśnia domy, śnieg, samochody, ludzi. Już wie, że w każdej chwili kryje się wieczność i każda wieczność jest chwilą, a nasze tu i teraz zmienne jak rzeczywistość za szybą, na trzynastym piętrze wieżowca [patrzymy przez okno].


Homo viator – pchany wciąż do przodu – często balansuje na krawędzi, tańczy na linie. Jak w Poemacie echolalicznym. Idź. To niezwykły wiersz, inspirowany poezją Eliota, w którym  wykorzystuje Dakowicz symbol liny. Po niej, według Mahometan, w dniu Sądu Ostatecznego będzie musiał przejść każdy zmartwychwstały.

Motyw liny, mostu, spinającego ziemskie TU i pośmiertne TAM, pojawia się w wielu religiach, wierzeniach, kulturach. Idź –  to nakaz, wewnętrzny głos, imperatyw, siła, coś, co dokona się niezależnie od naszej woli. I choć nić wżyna się w podeszwę stopy, choć czasem tracimy równowagę, przejście jest koniecznością, jedyną drogą, wspólną wszystkim żyjącym.


Masz uszy / słuchaj – powtarza Dakowicz biblijną prawdę. Słuchaj – głosów nocy bębny dudnią i kwilą kościane piszczałki / śpiewa humus bulgoce guano / a tyś jest czółenko / osnowa / i wątek.


Poeta sprawnie żongluje motywami, buduje piętra znaczeń, świadomie łącząc kolejnymi mostami bardzo odległe lądy: głos wołającego, tańczącą Salome, opętaną Anneliese Michel i zahibernowane ciało Disneya. Masz uszy? Słuchaj – głos / jeszcze bełkoce / znika / pod powierzchnią // przyłóż dłoń do ucha// może / coś tam / usłyszysz. 


Owo JA, nasze własne, tak proste do znalezienia, że prawie niemożliwe. Czegokolwiek się nie chwycisz TU jesteś tylko raz. Wybieraj –  GPS -y, gabinety transgresji, selektywne kasowanie pamięci, uzdrawiające seanse, wróżki, karty tarota, magię, próby wychodzenia poza. Kimś innym, kimś innym  chciałbyś być, opuścić / to ciało, cielsko, duszę, duszyczkę, siedzieć na innych / kanapach, jeść nie tego schabowego z inną kapustą / na większym talerzu, patrzeć na inne krajobrazy (…) [Wyrzygnąć. Traktat o całości].


Możesz wspinać się po stopniach pokory, wędrować na swoją górę Karmel. Nie powiększaj ciemności, jest wystarczająco ciemna [tamże]powtarza Dakowicz za świętym Janem od Krzyża. Ciemność/noc –  kategoria teologiczna – wynik odniesienia naszego życia do Boga, jest jednocześnie kategorią psychologiczną, określającą uczuciową oschłość i duchową pustkę. Nie bez powodu mottem Traktatu o całości czyni poeta słowa Josepha Marii Verlinde’a: Odmienność boska zredukowana do minimum nie zagraża zanikającemu podmiotowi osobowemu. 


Ten belgijski duchowny katolicki przeszedł długą drogę, długą noc, poznał prawie wszystkie filozofie i religie wschodu zanim znalazł to, co cały czas było obok.


Przemysław Dakowicz bliski jest pierwotnemu chrześcijaństwu, regułom świętych Bernarda i Benedykta, naśladowaniu Chrystusa. Upodobnienie się do Jezusa cichego i pokornego serca, jest fundamentem duchowości chrześcijańskiej. Religia chrześcijańska, za którą opowiada się poeta, uległa zniekształceniu, zdeformowaniu, a może – jak chciał Nietzsche – Bóg umarł, a jego miejsce zajęły dyżurne bożki. Człowiek współczesny przestał odczuwać obecność Boga, przeniósł go w sferę abstrakcji, stworzył nowe wartości służące łatwemu, wygodnemu życiu, opartemu na przyjemnościach. Może i chciałby widzieć na własne oczy spotkać się z kimś na szczycie drabiny [tamże] Może i chciałby, ale zamknięty w cywilizacyjnej pułapce szuka po omacku, często chaotycznie, albo nie szuka wcale, a kolejni szaleńcy wykrzykują Gott ist tot. Jeśli porzuca się wiarę chrześcijańską – rzecze Nietzsche – to tym samym pozbawia się prawa do moralności chrześcijańskiej. Jeśli wyrywa się z niego [chrześcijaństwa] podstawowe pojęcie, wiarę w Boga, to tym samym rozbija się również całość: wówczas nie pozostaje już nic koniecznego. Nawet śmierć zdaje się nas nie dotyczyć. Gdzieś obok anonsów Kliniki Paznokcia / i Fryzjera Zwierząt Futerkowych [Bardzo dobra jest śmierć] pojawia się i takie: Na podstawie fotografii i daty urodzenia / przewiduję termin i szczegółowo charakteryzuję / okoliczności zgonu (…) [tamże] Przygotujmy się jakoś. Niech przyjdzie bez zaskoczenia. Dobra. Bardzo dobra jest śmierć, która stoi / za plecami, klepie cię po ramieniu / i za każdym razem zanim się obejrzysz / wkłada inną twarz [tamże].


Całe dzieje ludzkości są areną walk dobra i zła. Ujawnia się w nich rozdarcie pomiędzy civitas dei a civitas terrena. Spektakularne objawienia, kręgi w zbożu, efekty specjalne, cuda i nihil novi sub sole. Nie zmieniło niczego wskrzeszenie Łazarza wszyscy zostawili go w spokoju / jak gdyby dopiero po wskrzeszeniu umarł na dobre / zapadł się pod ziemię [Łazarz] A może jest tak jak chce Pelagiusz, może poczęci bez cnoty i bez występku żyjemy tylko tu i teraz. To zaś, czy wybierzemy cnotę czy występek zależy tylko od naszej decyzji i wysiłku. Może nasza natura nie jest skażona przez grzech pierworodny, a życie i męka Chrystusa nie były koniecznym aktem odkupienia.


Jakkolwiek jest, mamy jedną pewność. Wszyscy odpłyniemy na place zabaw ostatecznych. Wszyscy bez przygotowania i treningu przejdziemy po linie.

Teresa Rudowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz