Piaśnica, kopanie dołów śmierci (źródło: Wikipedia) |
Co
zostaje z życia skonfrontowanego z historią? Losy jednostek –
szczęśliwe lub nieszczęśliwe, wplecione w wydarzenia o
charakterze ponadindywidualnym, reprezentatywne dla losu zbiorowości
lub pozostające z nim w sprzeczności. Opowieści, spisane lub
przekazywane z ust do ust, odkładające się w wyobraźni następców
– dzieci, wnuków i prawnuków, organizujące ich wrażliwość,
sposób postrzegania i interpretowania świata.
Pamięć
ludzka działa jak sito. Nie zatrzymuje i nie przechowuje
wszystkiego. Przesiewa przeszłość i pozostawia z niej jedynie to,
co osiądzie na dnie, co wystarczająco wyraźne jest i odrębne, by
zasługiwało na uwagę śpieszącej ku własnym celom i w siebie
wpatrzonej teraźniejszości. Sito pamięci zagłębia się w
znieruchomiałym nurcie ziemi i przesiewa bielice, rędziny i
czarnoziemy, gleby brunatne i płowe. Wyławia ślady tego, co
przylgnęło do nicości – strzępy płótna, żeliwne sprzączki,
mosiężne guziki. I fragmenty szkieletów, spróchniałe paliczki,
piszczele, strzaskane kości udowe i miednicowe, zgruchotane barki i
żebra, czaszki z dziurami wlotowymi i wylotowymi. Te szczątki są
przez żywych przymierzane do wspomnień, zestawiane z opowieściami,
obudowywane – jak ciałem – narracją świadków, zeznaniami
sprawców i ich pomocników. Z samego wnętrza śmierci, która
milczy i milczy, daje się słyszeć głos dawno minionego życia.
Bywa
jednak i tak, że we wnętrzu ziemi panuje doskonała cisza, że dół,
który powinien być pełen ludzkich szczątków, zawiera tylko
anonimowy proch – pył, co żadnym ludzkim językiem nie włada. A
wtedy pamięć, nie mając się na czym oprzeć, pozostaje bezradna.
Większa
część piaśnickich mogił zbiorowych, kiedy po wojnie je otwarto –
milczała.
Posłany,
by widzieć
W
sierpniu 1944 roku, gdy było już oczywiste, że III Rzesza przegra
wojnę, niemieckie władze okupacyjne skierowały do lasów w
okolicach Wielkiej Piaśnicy grupę więźniów z obozu
koncentracyjnego Stutthof. Trzydziestu kilku mężczyzn w obozowych
pasiakach, z kajdanami na nogach, pracujących pod stałym nadzorem
esesmanów, miało usunąć wszelkie ślady dokonanych tu przed kilku
laty masowych ezgekucji. Ścięto odpowiednią liczbę drzew,
przygotowano paleniska, rozkopano mogiły i spalono wydobyte z nich
ludzkie szczątki. Ile ich było? Jeśli od szacunkowej liczby
dwunastu-czternastu tysięcy ofiar ludobójstwa w lasach piaśnickich
odejmiemy liczbę trzystu pięciu zwłok odnalezionych w październiku
1946 roku, otrzymamy wynik przerażający. Czy to do pomyślenia, by
na leśnych paleniskach, obsługiwanych przez trzydziestu kilku
więźniów, dało się spopielić tak wielką ilość ludzkich ciał?
O
tym, co wydarzyło się pod koniec ostatniego lata wojny kilkanaście
kilometrów od Wejherowa, najprościej jest mówić i myśleć
właśnie w ten sposób – używając form bezosobowych („ścięto”,
„rozkopano”, „spalono”) i posługując się trybem
warunkowym. Nie widzi się wtedy i nie uczestniczy. Słowa pozostają
słowami, cofając się przed czymś, co niegdyś było dotykalną,
ziarnistą rzeczywistością. Znikają barwy, zapachy i kształty.
Rozpływają się we mgle ludzkie postaci. Nie ma pasiaków i kajdan,
nie ma karabinów i trupich czaszek na mundurach, nie ma żywych
dłoni zaciśniętych na martwych przegubach ani ciemnego duszącego
dymu, włażącego w oczy, wędrującego między drzewami,
osiadającego na skórze i na ubraniach.
Ciąg dalszy w książce Afazja polska 2 (Warszawa: wyd. "Sic!", 2016).
Ciąg dalszy w książce Afazja polska 2 (Warszawa: wyd. "Sic!", 2016).
Perfidia Niemców, by pozbawić Polaków ich pamięci, i zastąpić ją pamięcią niemiecką, trwa nadal.
OdpowiedzUsuń