Las piaśnicki, ciała ofiar (źródło: Wikipedia) |
Bohaterami
ballady Erlkönig
Johanna Wolfganga Goethego są ojciec i syn, przemierzający konno
ciemną przestrzeń lasu. Cytuję przekład Antoniego Libery: „Zapada
już noc i wicher dmie. / Kto o tej porze na koniu mknie? / Z
dzieckiem w ramionach, w mroku bez dna; / To ojciec z synkiem do domu
gna”. Dziecko słyszy dobiegający spomiędzy drzew głos
nadprzyrodzonej, fantastycznej istoty – Króla Olszyn. Czuciu i
wierze syna ojciec przeciwstawia racjonalne argumenty, świadectwo
zmysłów: „– Dlaczego, synku, odwracasz wzrok? / – Nie
widzisz, tato? Popatrz tam, w bok. / Król olch mnie wabi, korona mu
lśni. / – To tylko mgła. Coś ci się śni. […] // – Ach,
tato, tato! Słyszysz ten śpiew? / To znów król olch, to znów
jego zew. / – Spokojnie, synku, to wiatru świst. / To szelest
liści lub ptaków gwizd. […] // – Patrz, tato, tato! Nie
widzisz? Tam! / To córki króla. Znak dają nam. / – Nie, synku,
nie! To żaden znak. / To próchno się sypie i świeci tak”. Nocna
wędrówka kończy się tragicznie. Wyimaginowana lub rzeczywista
groźba władcy lasu zostaje spełniona – kiedy za ścianą drzew
ukazują się światła domostwa, dziecko jest już martwe.
Fragment
zamiast całości
Dlaczego
opowieść o ludobójstwie dokonanym przez Niemców w okolicach wsi
Wielka Piaśnica i Mała Piaśnica zaczynam od przypomnienia wiersza
Goethego? Czynię tak z kilku powodów. Teraz powiedzmy jedynie o
pierwszym z nich, być może najważniejszym.
Czy
nie jest tak, że historia, szczególnie gdy oglądamy ją z dużego
dystansu czasowego, jawi się nam jako materia niewiele mająca
wspólnego z realnością? Czy najbardziej krwawe wydarzenia i
najokrutniejsze zbrodnie nie przybierają w naszej wyobraźni
kształtów widmowych, nie zamieniają się w trudną do objęcia i
zrozumienia mieszaninę mitu i baśni? Żywi ludzie tracą swoją
konkretność, ich twarze pozbywają się wyrazistości, głosy
brzmią niewyraźnie i głucho. Z całej skomplikowanej tkanki życia
pozostaje gruba czarna kreska, jakby niewprawny rysownik kilkoma
ruchami węgla usiłował oddać, niemożliwą do powtórzenia,
wielość szczegółów jakiejś rodzajowej sceny
lub wielobarwnego pejzażu. Z odległości siedemdziesięciu kilku
lat trudno odróżnić ofiary od sprawców – ludzkie postaci
roztapiają się we mgle, nikną w ciemności. Na jęk umierających,
na śmiech morderców nakładają się gwizd ptaków, szelest liści,
świst wiatru wśród gałęzi.
Co
pozostaje? Trzymać się konkretów – epizodów utrwalonych przez
ludzką pamięć lub zatrzymanych w bezdusznym obiektywie
fotograficznego aparatu.
Prawda
o zbrodni w Piaśnicy składa się ze szczątków obrazów, ze
strzępów słów, ze scen
przerwanych, zanim zaczęły się na dobre rozpocząć. Jakby
wszystko, co wydarzyło się tam jesienią 1939 roku, zapowiadało
naszą współczesność – z jej brakiem hierarchii,
fragmentarycznością, aksjologicznym i estetycznym chaosem.
Sprawcy
wiele uwagi poświęcili zatarciu śladów własnej działalności,
skazując nas, którzy chcemy wiedzieć, na domysły, hipotezy,
„wersje robocze”. Wszystko, co można dziś uczynić, to oglądać
każdy szczątek, każdy fragment, każdy detal – pod mikroskopem
pamięci. Właśnie temu ma służyć niniejszy tekst.
Najpierw
jednak kilka podstawowych informacji.
Zagłada
elit
Ludobójstwo
dokonane w lasach piaśnickich było jednym z etapów skomplikowanego
procesu społeczno-politycznego kulminującego z chwilą dojścia do
władzy w Niemczech NSDAP i Adolfa Hitlera. Nowe władze wybrane
przez Niemców otwarcie mówiły o potrzebie zrewidowania postanowień
traktatu wersalskiego i kwestionowały kształt granic
międzypaństwowych przyjętych po I wojnie światowej. Dążyły do
patriotyczno-ideologicznej aktywizacji tych obywateli Polski, którzy
przyznawali się do niemieckich korzeni i utrzymywali łączność z
krajem swoich przodków. Chodziło o to, by – w perspektywie
szykowanej przez Hitlera ofensywy – wyzyskać ów ludzki potencjał
do realizacji podstawowego celu: przyłączenia do Rzeszy ziem
„utraconych” po 1918 roku na rzecz państwa polskiego. W drugiej
połowie lat trzydziestych terenem szczególnej aktywności
propagandowej hitlerowców stało się Pomorze Gdańskie – o
zakresie i skali tych działań świadczy masowe zaangażowanie
obywateli polskich niemieckiego pochodzenia w akcję eksterminacyjną
podjętą po wkroczeniu wojsk agresora na teren II Rzeczypospolitej.
W
trakcie miesięcy poprzedzających wybuch wojny opracowano w Berlinie
tzw.
Sonderfahndungsbuch Polen, księgę zawierającą wykaz nazwisk tych
Polaków, których charakteryzowano jako reprezentantów narodowej
elity i krzewicieli polskości. Ich fizyczna eliminacja została
uznana za jeden z warunków prędkiego objęcia władzy nad terenami
zajętymi przez Wehrmacht. Ta jedyna w swoim rodzaju lista
proskrypcyjna nigdy by nie powstała, gdyby nie pomoc tysięcy
informatorów rekrutujących się spośród przedstawicieli
mniejszości niemieckiej w Polsce. To oni – we wrześniu 1939
zasilający szeregi Selbstschutzu, organizacji paralimilitarnej
ściśle współpracującej z niemiecką policją i SS –
dostarczyli centralnym urzędom hitlerowskim obszernych informacji
dotyczących społeczno-politycznej działalności swoich polskich
sąsiadów, a także danych osobowych i adresowych oraz wszystkich
szczegółów umożliwiających sprawne ujęcie „wrogów Rzeszy”.
Jesienią i zimą roku 1939 wielu z dotychczasowych tajnych
współpracowników hitlerowskich służb brało czynny udział w
aresztowaniach, a nawet w egzekucjach dokonywanych na więźniach.
Wyjątkowym zapałem w owym, realizowanym z najwyższą sprawnością
i żelazną konsekwencją, morderczym procederze wykazała się
niemieckojęzyczna ludność Pomorza.
Zagłada
polskich „warstw kierowniczych” objęła około pięćdziesięciu
tysięcy osób (nowsze źródła podają liczbę o dziesięć tysięcy
wyższą) zamieszkujących przedwojenne województwo pomorskie. Były
one masowo rozstrzeliwane w wielu miejscach. Największą liczbę
ofiar pochłonęły egzekucje w okolicach obu Piaśnic, Mniszka i
Szpęgawska. Szacunkowe dane mówią o dwunastu tysiącach (a nawet:
czternastu tysiącach) zamordowanych w Piaśnicy, dziesięciu
tysiącach w Mniszku i siedmiu tysiącach w Lesie Szpęgawskim.
Ciąg dalszy w książce Afazja polska 2 (Warszawa: wyd. "Sic!", 2016).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz