W najnowszym numerze pisma "44 / Czterdzieści i cztery" ukazała się recenzja Placów zabaw ostatecznych. Jej autor, prof. Wojciech Kudyba, wyraził zgodę na udostępnienie tekstu czytelnikom niniejszego bloga.
Plac zabaw Boga
Piszę
w ostatni dzień roku 2011. Wróciliśmy z porannej Mszy. Czytanie liturgiczne na
dziś, to fragment listu św. Jana:
Dzieci, jest już
ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz
właśnie pojawiło się wielu antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia
godzina.
Wyszli oni z nas, lecz
nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się
po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha.
Wy natomiast macie
namaszczenie od Świętego i wszyscy jesteście napełnieni wiedzą. Ja wam nie
pisałem, jakobyście nie znali prawdy, lecz że ją znacie i że żadna fałszywa
nauka z prawdy nie pochodzi. (1 J 2, 18-21)
Nie wiem, czy wcześniej te słowa wydały
mi się tak uderzające. „Jest już ostatnia godzina”. W każdej chwili kończy się
jakiś świat. Każda chwila jest jednocześnie pierwsza i ostatnia. Jest jedyna.
Innej takiej już nie będzie. Odpowiedzialność za każdą chwilę, za każdy dzień.
Żyjemy w czasach ostatecznych. Nigdy nie było innych.
Ten rodzaj wyobraźni, ten rodzaj świadomości – że to co jest dane, jest dane w
sposób ostateczny. Wśród dawnych chrześcijan był chyba czymś naturalnym. Jak
oddech. Wdech – ten pierwszy, gdy się rodzimy. Wydech, gdy umieramy. Pomiędzy
nimi – życie. W czasie. W krótkiej chwili, w której dokonują się wolność, wybór
i sąd. Czy da się dziś w kulturze Zachodu ten rodzaj wyobraźni ocalić? Czy
potrafimy go utrzymać, przenieść przez chaos i zgiełk cywilizacji targowiska? Z
rzadką dziś wyrazistością i siłą pytania te stawia Przemysław Dakowicz w swojej
ostatniej książce poetyckiej Place zabaw ostatecznych. Wiem, że kiedy
piszę o niej w Sylwestra, to tak, jakbym widział w niej „Książkę Roku”. Dla
mnie nią jest.
Nie tylko dlatego, że stanowi zwartą, dobrze przemyślaną całość, że każde słowo
– od pierwszego do ostatniego – ma siłę i ciężar autentyku, że tom jest
świetnie osadzony w rozmaitych rejestrach polszczyzny – wśród których autor
porusza się z finezją i mistrzostwem. To co wydaje mi się wartością szczególną
to fakt, że udało się Dakowiczowi odnaleźć nie tylko własny głos, ale i własną,
spójną, konsekwentnie pokazaną wizję rzeczywistości. Ten tom czytam przede
wszystkim właśnie tak: jako próbę głosu wobec świata. Bo poezja jest dla
Dakowicza mową odwróconą od siebie. Jego wiersze to język, który wychodzi
z siebie, aby stanąć naprzeciw rzeczywistości. Nie tej, którą stanowi podmiot
lecz tej, która istnieje niezależnie od niego. Stąd otwartość tej liryki, jej
troskliwość. Według autora tomu poezja jest zobowiązana wobec tego, co istnieje
poza nią samą. Jest formą odpowiedzialności za świat. W wierszu Do Wojciecha
Kassa, poety, który ostatecznie nie wszedł w skład tomu, czytamy:
Odjęto nam
bełkot
powtarzajmy uparcie
jest to co jest
choćby nawet mieli nas
złożyć
wśród śmiechu
na tarczy naszych
własnych słów
Stroniąc od współczesnych form eskapizmu
poeta stara się udźwignąć świat – taki jaki jest. Unieść jego ciężar, czyli
dokonać świadomych rozróżnień pomiędzy tym, co dobre i złe, wzniosłe i podłe.
Tak chyba właśnie rozumie Dakowicz patos – jako nieuchronny komponent
świadomości aksjologicznej, jako niezgodę na wzięcie w nawias wszystkiego, co
wymaga decyzji i zaangażowania. Pochwała patosu (wyartykułowana w jednym z
fragmentów poematu Climacus i sobowtóry) nie jest u łódzkiego poety
gestem estetycznym, lecz etycznym. Przejmujący wiersz Piosenka o guzikach, poświęcony
tragedii smoleńskiej, wyrasta właśnie z podstawowego doświadczenia etycznego –
z głębokiego współ-czucia z ofiarami tragedii i ich rodzinami. Z
nieobojętności. Z poczucia, że ludzka śmierć woła, że do nas krzyczy. Że wzywa;
że nie można jej nie słyszeć, nie można zagłuszyć śmiechem:
ona czoło mi pali z tyłu czaszki uwiera
mgła nadciąga mrok
spada śmiechu dół się otwiera
Słowem-kluczem do świata wyobraźni poety jest tytułowa „zabawa”. Tyle już o
niej napisano, stała sie niemal synonimem postmodernistycznego sposobu życia.
Ale u Dakowicza znaczy coś innego. Przejmując kategorie ponowoczesnej mowy,
nadaje im poeta nowy sens, czyni elementem innego projektu rzeczywistości. Nie
jest więc ona w tomie unieważnieniem zobowiązań. Była o tym mowa – jest
świadomością, że „wygrać „ i „przegrać” życie to nie to samo. Nie jest
lekkością bycia. Wręcz przeciwnie, jest zadaniem. Nie jest zapomnieniem o
uwieraniu. Jest bólem. Nie jest egocentryzmem. Jest byciem z innymi. A zatem
jest nie tyle zabawą, ile raczej grą – w której obowiązują zasady, która wymaga
charakteru i prowadzi poza siebie. Zabawa może być swoim własnym początkiem,
końcem i celem. Ale zasady gry ustala ktoś inny niż ona sama, kto inny wyznacza
też jej cel, a nawet jej uczestników. Właśnie z tego powodu topos zawodów mógł
stać się u św. Pawła częścią teodycei.
Ale nie tylko u niego, nie tylko w chrześcijaństwie. Dakowicz pokazuje wędrówkę
wspomnianej figury przez wyobraźnię judaizmu i islamu, jej zakorzenienie w
kulturze indoeuropejskiej. Na nowo uobecnia przejmujący obraz przejścia po
linie nad otchłanią, nad Doliną Cedronu – charakterystyczny dla eschatologii jednego
z odłamu mahometan. No właśnie: nie tyle ukazuje, ile uobecnia. Ewokacji
dramatycznej próby „przejścia” służy w poemacie gwałtowny, niespokojny rytm
obrazów, wielogłosowość; rozmaitość dykcji, a wraz z nią polimorficzność czasu
i przestrzeni, potęgowana szybkim, „ostrym” montażem scen , a wreszcie i
hiperbola – obecna na różnych poziomach organizacji tekstu. Wszystko to
decyduje o wielkiej sile wyrazu i sugestywności parabolicznych wizji. Jest ich
zresztą w tomie więcej. Być może jest nawet tak, że paraboliczność staje się
zasadniczym elementem poetyki i estetyki Dakowicza.
Świat przedstawiony w wierszach poety – choć zachowuje swą samoistność, swój
smak, zapach, plastyczne kształty i barwy – zawsze bowiem odsyła gdzieś dalej.
Środkowa część tomu – liryczny cykl wierszy dla córki – mogłaby pozostać
rodzajowym obrazkiem lub ckliwą makatką. A jest gorzką opowieścią o losie.
Szarpaniem się. Dialektyką zgody i niezgody. Akcja Placu Wolności mogłaby
rozgrywać się w wyraźnie określonej topograficznej przestrzeni współczesnej
Łodzi (lub wielu innych miast). Ale w wierszu o tym tytule Plac Wolności to
przestrzeń całego naszego życia. To plac zabaw – tych ostatecznych. Przygoda z
latawcem opisana w wierszu rozpoczynającym tom mogłaby pozostać dziecięcym
wspomnieniem. Ale wiersz ma tytuł Écriture. Jest parabolą o źródłach
twórczości.
Skąd więc biorą się wiersze Dakowicza? Z czasu próby. Z przestrzeni bólu. Z
miejsca niezgody i wyboru. Z poczucia, że „oto teraz właśnie pojawiło się wielu
antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina”. Antychryst to ten,
który nas oskarża. Antychryst to ten, który łudzi obietnicą zbawienia, której
nie jest w stanie zrealizować. To ten, który kłamie. Ktoś, kto kłamie, zamienia
świat w pustkę. Poemat Wyrzygnąć. Traktat o całości (ścinki) jest
zapisem takiego właśnie świata: który nie daje żadnego oparcia, żadnego
poczucia sensu. Jest labiryntem. Jego figurą stają się w kolejnych wersach
splątane strzępy mowy, obrazy, dźwięki. Jest śmietnikiem. Dante, Norwid, Eliot,
Różewicz. To oni są Wergiliuszami współczesnego wędrowca. Idąc za nimi, z
uporem powtarza on ich gest niezgody. Ale mówi też coś własnego. Być może to,
że właśnie taki świat został nam dany, że jesteśmy jego częścią; dźwigamy jego
bez-sens, trawimy jego trucizny, mieszkamy w jego grobach. To z takiego a nie
innego świata myślimy. Na tym, a nie innym podejmujemy decyzje. Z tego, a nie
innego tęsknimy, za ten, a nie inny bierzemy odpowiedzialność. To on jest
placem zabawy ostatecznej, gry, w którą gra z nami sam Bóg. Gdybym
miał zapisać przesłanie książki w dwóch zdaniach, napisałbym: „żyjemy w świecie
ostatecznym. Nigdy nie było innego”.
Wojciech Kudyba
dr hab. Wojciech Kudyba - poeta,
krytyk, literaturoznawca; prof. w Katedrze Literatury Współczesnej
Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Laureat
konkursów poetyckich im. R.M. Rilkego, im. K.I. Gałczyńskiego , nagrody
Fundacji im. J.S. Pasierba, wyróżniony nagrodą im. Józefa Mackiewicza.
Wydał sześć zbiorów poezji (ostatnio: Gorce Pana [2007] - tom wyróżniony Nagrodą Literacką im. Józefa Mackiewicza - oraz Ojciec się zmienia [2010] - finał Nagrody Poetyckiej 'Orfeusz') oraz książki literaturoznawcze: "Aby mowę chrześcijańską odtworzyć na nowo". Norwida mówienie o Bogu (Lublin 2000), Rana, która przyzywa Boga. O twórczości poetyckiej Janusza St. Pasierba (Lublin 2006), Wiersze wobec innego (Sopot 2012). Członek krakowskiego oddziału SPP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz