"Gdyby Stephenson nie wynalazł lokomotywy, musieliby ją skonstruować Cendras, Czechowicz, Tuwim lub jakiś inny znakomity poeta. Pociąg, jak żadne inne odkrycie współczesności, nadaje się do poezji. To właściwie Pegaz na szynach. Oferuje niespotykane gdzie indziej formy czasu i przestrzeni. Ekspres PKP Intercity ma strukturę nowoczesnego poematu. Przesuwające się krajobrazy, przypadkowe dialogi, mieszanina jawy i snu, rytm, stukot, kołysanie i śpiew syren. Kiedy to piszę zza ciemnego okna dobiega conocne wołanie kolejowych dróg. Tam taaa ta tam ta ta tam taaa ta tam. Przekonanie o nieodzowności pociągu w poezji współczesnej potwierdzili poeci, których zaprosiliśmy do udziału w niniejszej antologii. Okazało się, że niemal każdy z nich ma wśród swoich wierszy takie z motywem kolejowym, a przynajmniej z motywem podróży […]. W antologii Pociąg do poezji. Intercity prezentujemy wiersze 63. poetów z siedmiu krajów i kultur Europy: Białorusi, Bretanii, Czech, Polski, Rosji, Słowacji, Ukrainy." (A. Fryz, Wersy na szynach [wstęp do antologii])
Pochwała podróży
Przez lasy biografii na oślep.
W gąszczu listów, dzienników, pamiętnikarskich zapisków.
Chłonąc wspomnienia osób postronnych, krewnych i przyjaciół,
aforyzmy rozbłyskające w anegdotach.
Studiując portrety, fotografie, podobizny,
historie chorób, trasy podróży, miejsca postojów,
wpisy do ksiąg hotelowych.
Odtwarzając przepadłe jadłospisy,
rozmowy, kłótnie, senne koszmary
i kołatanie serca o czwartej nad ranem,
zimny pot, gorączki, niestrawności.
Wmyślając się w chwile triumfu,
załamania nerwowe, w poczucie absurdu
bycia tym kimś tu i teraz.
Sondując lęk, że się nie spełni
tego, co musi być spełnione,
bo brak sił i inni zrobiliby to lepiej,
bo jakim prawem dopuszczony do tajemnic królewskich,
kiedy czarne serce i niegodne myśli.
Przymierzałem ich twarze i były moje.
Szedłem po śladach stóp odciśniętych w prochu
pustkowia, wiodły mnie głosy, echa wśród skał,
szmer wody na kamieniach, krzyk ptaka o brzasku.
Prowadziły mnie niewidzialne dłonie, ich dotyk
znaczył między nami przymierze
ponad powolnym rytmem rzeki,
na przekór nicości. I zyskałem pewność,
tak, zyskałem pewność.
O żadnej porze dnia czy nocy
nie jesteśmy sami. Przestrzeń, czas
i pamięć skrywają żywą obecność tych,
którzy byli tu wcześniej. Nic nie przemija
i nic się nie kończy, dopóki trwa pragnienie i wola.
Przez lasy biografii, gąszcze listów, dzienników,
pamiętnikarskich zapisków dążę więc,
niwecząc śmierć,
ku domowi ja.
2004
Przez lasy biografii na oślep.
W gąszczu listów, dzienników, pamiętnikarskich zapisków.
Chłonąc wspomnienia osób postronnych, krewnych i przyjaciół,
aforyzmy rozbłyskające w anegdotach.
Studiując portrety, fotografie, podobizny,
historie chorób, trasy podróży, miejsca postojów,
wpisy do ksiąg hotelowych.
Odtwarzając przepadłe jadłospisy,
rozmowy, kłótnie, senne koszmary
i kołatanie serca o czwartej nad ranem,
zimny pot, gorączki, niestrawności.
Wmyślając się w chwile triumfu,
załamania nerwowe, w poczucie absurdu
bycia tym kimś tu i teraz.
Sondując lęk, że się nie spełni
tego, co musi być spełnione,
bo brak sił i inni zrobiliby to lepiej,
bo jakim prawem dopuszczony do tajemnic królewskich,
kiedy czarne serce i niegodne myśli.
Przymierzałem ich twarze i były moje.
Szedłem po śladach stóp odciśniętych w prochu
pustkowia, wiodły mnie głosy, echa wśród skał,
szmer wody na kamieniach, krzyk ptaka o brzasku.
Prowadziły mnie niewidzialne dłonie, ich dotyk
znaczył między nami przymierze
ponad powolnym rytmem rzeki,
na przekór nicości. I zyskałem pewność,
tak, zyskałem pewność.
O żadnej porze dnia czy nocy
nie jesteśmy sami. Przestrzeń, czas
i pamięć skrywają żywą obecność tych,
którzy byli tu wcześniej. Nic nie przemija
i nic się nie kończy, dopóki trwa pragnienie i wola.
Przez lasy biografii, gąszcze listów, dzienników,
pamiętnikarskich zapisków dążę więc,
niwecząc śmierć,
ku domowi ja.
2004
[wiersz z tomu Albo–Albo]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz