W refleksji nad poezją jedną z koncepcji najbardziej żywotnych, której echa pobrzmiewały u nas choćby w twórczości Czesława Miłosza (daimonion), jest koncepcja boskiej inspiracji sformułowana w pismach Platona. Za dzieło kluczowe uznaje się tu jeden z wcześniejszych dialogów, noszący tytuł Ion. Jego bohaterem jest młody recytator poezji, od którego Sokrates usiłuje dowiedzieć się, na czym polega istota poetyckiego natchnienia. W trakcie rozmowy zostaje sformułowana zasada ponadnaturalnego wpływu bóstwa na poetę, za którego sprawą w zakres oddziaływania sił nadprzyrodzonych zostają włączeni zarówno wykonawca utworu literackiego, jak i słuchacz (metafora „kamienia magnetycznego” przyciągającego do siebie kolejne żelazne pierścienie).
W myśl koncepcji Platońskiej, istotnym elementem działania bóstwa jest ograniczenie umysłowych władz poety, który zostaje wprowadzony w stan ograniczonego czasowo „szaleństwa”, dzięki czemu staje się zdolny do przyjęcia boskiego posłania. Jak słusznie zauważa Elżbieta Sarnowska-Temeriusz, „takie rozumienie inspiracji poetyckiej podnosi poetę do godności »naczynia bóstwa« i »wykładacza« boskiej mądrości, zniżając go równocześnie do statusu istoty biernej, nieświadomej tego, co myśli i mówi”, albowiem zgodnie ze słowami Sokratesa wypowiadanymi w Ionie, „wszyscy poeci, którzy dobre wiersze piszą, nie przez umiejętność to robią, nie przez sztukę: tylko bóg w nich wstępuje i oni w zachwyceniu wszystkie te piękne poematy mówią”. Poeta zostaje tu porównany do pszczoły dobywającej pieśni „z miodopłynnych źródeł”:
Bo to lekka rzecz taki poeta i skrzydlata, i święta. A nie prędzej potrafi coś zrobić, zanim bóg w niego nie wejdzie, zanim zmysłów nie straci i nie pozbędzie się rozumu. […] tylko z bożej łaski to jedno każdy ładnie robić potrafi, do czego muza go popchnie; […]
A dlatego im bóg rozum odbiera i używa ich do swej posługi i wieszczów, i wróżbitów boskich, abyśmy, słuchając, wiedzieli, że to nie oni sami mówią te bezcenne rzeczy; nie ci, których rozum odszedł, tylko bóg sam mówi i przez nich się do nas odzywa.
Oczywiście, Platońskiej teorii nie da się w sposób mechaniczny zastosować do poezji Wojciecha Kassa. Przywołałem ją po to, by uświadomić czytelnikowi, że na fenomen potencji twórczej wykraczającej poza granice zwyczajności można patrzeć również przez pryzmat owych liczących przeszło tysiąc czterysta lat sformułowań. Sądzę zresztą, że sam autor 41 nie byłby takiej perspektywie zanadto przeciwny, chętnie też zgodziłby się z inną koncepcją greckiego myśliciela, zgodnie z którą nadnaturalny szał twórczy (enthousiasmos) jest w zasadzie tożsamy z uniesieniem miłosnym. Przy tym Platon jest skłonny definiować miłość jako wyraz tęsknoty za utraconym (sc. pozostawionym w świecie idei) pięknem i dobrem. Tak pojmowana miłość oznacza w zasadzie kontemplowanie odbicia piękna idealnego w kształtach świata widzialnego, bo naturalne odsyła do tego, co ponadnaturalne, dotykalne do tego, co transcendentne. Sokrates mówi w Fajdrosie, że człowiek dotknięty boskim szaleństwem
jeśli piękność ziemską zobaczy, przypomina sobie piękność prawdziwą i oto skrzydła mu odrastają; on je rozpinać usiłuje i chciałby wzlecieć, a nie może; tedy, jak ptak, w górę tylko patrzy, a że nie dba o to, co na dole, przeto go ludzie biorą za wariata.
Ze wszystkich szaleństw takie obłąkanie najlepsze i z najlepszych źródeł spływa na człowieka wprost albo się go człowiek skądeś nabawia i kocha piękno, a ludzie mówią, że jest kochliwy. Bo jakeśmy mówili, w naturze każdej duszy człowieka leży oglądanie bytów; inaczej by nie była weszła w nasze ciało. Ale przypomnieć sobie z tego, co tu, rzeczy z tamtego świata, nie każda dusza równie łatwo potrafi, bo niejedna za krótko widziała to, co tam, a inna spadłszy tu, nie miała szczęścia i jakimś podobieństwem zwiedziona tknęła się grzechu i zapomina o tym świętym, co kiedyś oglądała. Mało która pamięta należycie. I taka, jeśli kiedy zobaczy coś podobnego do tego, co tam, zapamiętywa się i już nie panuje nad sobą, i nie wie, co się z nią dzieje, bo nie rozpoznaje należycie swego stanu.
Czy pisząc wiersze z tomu 41 poeta widział odblask „tego, co tam”, czy przeżywał mistyczną jedność z istnieniem? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Myślę zresztą, że obarczone zbyt wielkim ładunkiem patosu, nie są do końca zgodne ze współczesną wrażliwością i sposobem widzenia świata. Znacznie chętniej posługujemy się kategoriami z zakresu psychologii twórczości, mówiąc np. o pokładach podświadomości. A jednak cała praktyka poetycka Kassa stanowi wystarczający argument, by nie zaliczać go do grupy twórców, o których Platon pisze, że „bez szału Muz do wrót poezji przystępuj[ą]”, nadmiernie ufając we własne umiejętności warsztatowe i znajomość technik poetyckich. Autor Gwiazdy Głóg jest ekstatykiem pragnącym powrotu do dziecięcej naiwności w procesie percypowania świata — przekonuje o tym nie tyle treść jego nowych wierszy, co ich forma, w stopniu dotąd u Kassa niespotykanym — „meliczna”, oparta na wyraźnie zaznaczonym rytmie i odpowiedniej modulacji brzmienia, co upodabnia poezję do muzyki.
Fragment szkicu krytycznoliterackiego, który ukaże się w kolejnym numerze "Toposu".
Fragment szkicu krytycznoliterackiego, który ukaże się w kolejnym numerze "Toposu".
Boskie pochodzenie sankcjonuje wartość piękna. Należy jednak, jak sugeruje Kochanowski, oddzielić piękno widzialne, fizyczne, dostępne dla oczu od piękna duszy. Piękno zewnętrzne nie jest tożsame z wewnętrznym dobrem czy szlachetnością charakteru. Warto na prawach kontekstu przywołać tu fragment z Dworzanina polskiego Łukasza Górnickiego. Renesansowy prozaik pisze bowiem, że „z Boga piękność się rodzi, a jest nieoddzielona od dobroci, jako gorącość od ognia. Cudność tedy zwierzchnia prawdziwy znak jest, a piętno wnętrznej dobroci, jako piękny kwiat na drzewie znakiem jest dobrego owocu”.
OdpowiedzUsuńU Kochanowskiego krasa Hanny to przejaw Bożej łaskawości:
Przeto tusz dobrze, Hanno urodziwa, sobie!
Z twoich darów znać, że Bóg jest łaskawym tobie.
Stanisław Windakiewicz komentuje ów ustęp słowami: „Według jego wyobrażeń twórcą wszelkiej piękności w świecie widzialnym jest Bóg, i ludzie, których pięknością cielesną obdarza, powinni to uważać za szczególną łaskę”. Można by w formułowaniu tego poglądu, prócz oczywistych źródeł chrześcijańskich, sięgnął poeta do Platońskiej nauki o demiurgu. Według Platona demiurg, powodowany dobrem, kształtuje istniejącą niezależnie od niego zasadę materialną, jest budowniczym świata, jego rzemieślnikiem. Jeśli wrócimy do teorii idei, to zauważymy, że Hanna staje się emanacją idei piękna. Idee są więc paradygmatami, wzorcami, modelami rzeczy, rzeczy natomiast są ich kopiami, naśladownictwami. Idee to norma i wyznacznik tego, jakie rzeczy być powinny. Zatem uroda ziemska odzwierciedla w jakimś stopniu wyabstrahowaną ideę piękna, istniejącą w przestrzeni absolutu.