[część trzecia]
Rodziny zamordowanych odwiedzają Łączkę; z przodu Prezes IPN [fot. P. Dakowicz] |
„Idą!” ‒ mówi któryś z wolontariuszy. I rzeczywiście, kilkaset metrów od Łączki , w dalekim planie alejki mającej swój początek na tyłach Domu Pogrzebowego, między kwaterami „A dod”, „N” i „N II” a Biurem Cmentarza Wojskowego, ukazuje się grupka osób zdążających, wolnym krokiem, w naszym kierunku. Kiedy dochodzą do wysokości pomnika smoleńskiego, są już całkiem dobrze widoczni. Ponieważ ścieżka między kwaterami „Ł” i „MII” jest rozkopana, nieco wcześniej skręcają w prawo, potem w lewo, by po kilkudziesięciu krokach stanąć przed kopczykiem z kamieni, usypanym na miejscu dawnego pomnika ofiar komunistycznego terroru. Przed prostym krzyżem zbitym z sosnowych gałęzi czynią znak krzyża, zapalają znicze.
Są wśród nich
przedstawiciele trzech generacji: rówieśników, dzieci i wnuków.
Każda z nich została naznaczona w inny sposób. Każda inne zadania
miała lub ma do wykonania.
Cmentarna ławeczka
Lidia Lwow-Eberle [fot. P.D.] |
Wykonuje je do dziś,
wsparta na lasce, przysiadająca na cmentarnej ławeczce. Wnuk (czy
prawnuk?) wyciąga znicz z czarnej plastikowej torby, krzesze ogień
i stawia lampkę u stóp krzyża.
Pełny tekst w książce Afazja polska (wyd. "Sic!", Warszawa 2015)
Pełny tekst w książce Afazja polska (wyd. "Sic!", Warszawa 2015)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz