środa, 1 sierpnia 2012

Nowe wiersze w "Arcanach"



W najnowszym numerze dwumiesięcznika "Arcana" ukazało się kilka moich tekstów z przygotowywanego do  druku tomu Teoria wiersza polskiego. Niżej publikuję trzy z nich.
Zachęcam do zapoznania się ze spisem treści "Arcanów"oraz ze słowem wstępnym prof. Andrzeja Nowaka, redaktora naczelnego krakowskiego pisma.



Jeszcze nowsze Ateny

Błoto. Nie pojedziemy do Aten. Zapomnij
o Grecji. Przygotuj się na błoto, długą
marszrutę przez kopne śniegi, ścieżką w cieniu
gazowych latarni. Nie będzie Aten, nie dla nas
Istm Koryncki, będą grudy rozmiękłej ziemi,
przemykanie wśród posągów o kamiennych oczach.
Kiedy spojrzeć na nie pod pewnym kątem, ożywają,
mierzą do siebie krowimi plackami. Patrz w ziemię,
niech nogi poruszają się miarowo. Caryca Katarzyna
wzięła cię na cel, pacnięcie błota o latarnię i możesz
iść dalej, nic nam nie grozi. Na placu nas nie rozpoznają,
jesteśmy dwoje Nigrów z Czarnego Lądu, dwoje
błotnych gladiatorów, jesteśmy Popaprańcy Boży
w drodze do Domu, którego Nie Ma.


Wersyfikacja polska

Taka ładna metafora: pociąg czasu.
Zaaresztowali czas (wrota, żeliwne zasuwy)
i pędzą na złamanie karku.
Pociąg tyka, zegarowy niewybuch:
A jak to? A tak to.

Zegarki Lwowa, zegarki Nowogródka,
zegarki Wilna, zegarki Tarnopola
tykają, tykają, tykają.

Pociąg mknie przez suchy step,
dokąd pędzisz, Kozacze?
Na stypę, na bankiet, na kondukt, na raut.

Zegary z kukułką, zegary z pozytywką,
zegary wygrywające mazurki dąbrowskich,
sygnaturki, dzwonnice, wieże, bramy, stiuki.
Na stypę, na kondukt. Anielski orszak
przyjmuje ich duszę. Święci zstępują
z ikon, przypinają sobie zegarki, po trzy
na lewym przedramieniu, po cztery
na prawym.

Zegarki Lwowa jadą do lwowskich dzieci
śpiących w ziemi. Zegarki Krzemieńca
witane są przez krzemienieckie wdowy
w katakumbach Azerbejdżanu. Pani Salomea
macha zgniłą ręką. List pisze do syna.

Pierwszy Bruno, z przestrzeloną głową,
przygarnia bezdomne kukułki Drohobycza.
Drugi Bruno, w Tadżykistanie, robi miejsce
dla kukułek wygłaszających samokrytykę.
A jak to? A tak to.

Zegarki zdarte z rąk.
Zegary uwolnione od ścian.

Tykają


Nieprzekładalni

Cofnięto im paszporty,
w ostatniej chwili,
tuż przed odlotem.

Spoczywają
w sali odpraw,
pojedynczo,
po dwóch, po trzech,
całymi rodzinami.

Oniemiali.

Włosy w nieładzie,
ręce rozrzucone
w geście protestu.

Próbuję
dźwignąć ich,
donieść
na drugi brzeg,
z powrotem
do ludzi.

Wymykają się,
przesypują
przez palce.

Jakby
wszystko
było mało.

Jakby musiało
wypełnić się
i to:

zapodzianie w przekładzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz