niedziela, 15 września 2024

Náchod: upamiętnienie Josefa Škvoreckiego w przeddzień 100. rocznicy jego narodzin



 

W najbliższą sobotę, niespełna tydzień przed setną rocznicą narodzin wybitnego czeskiego pisarza, zostanie on upamiętniony w gościńcu U Novaků pod Náchodem. Głos zabiorą Josef Kroutvor, Miloš Doležal, Tomáš Mazal i Przemysław Dakowicz.

W latach czterdziestych młody Josef Škvorecký był częstym gościem lokalu w Lipí, gdzie - wobec niemieckiego zakazu grania jazzu i swingu w miejskich lokalach - on i jego przyjaciele mogli oddawać się swojej muzycznej pasji bez obawy, że zostaną aresztowani i ukarani.

Gospoda w Lipí pod Náchodem (u Škvoreckiego: Provodov pod Kostelcem) opisana została na kartach tomu Fajny sezon (Prima sezóna).

 

„Do Provodova szliśmy z kapelą na piechotę. Wlekliśmy wóz z instrumentami, a za nami ciągnęła grupa chłopaków i dziewczyn  z Kostelca, którzy pomagali nam go nam pchać. Wspinaliśmy się na wzgórze, które wznosiło się powoli, a pod nami, w dolinie, Kostelec lśnił w deszczu. Wisiały nad nim czarne i szare chmury, a nad lasem unosiła się para.

Do Provodova były to prawie cztery kilometry, więc w zasadzie leżał już w górach. Wielka wieś, w samym środku kościół z czerwoną cebulastą wieżą, tuż za kościołem ogromna gospoda „U Žaludu”. Tonda Novák, syn gospodzkiego, zaprzedany swinger, załatwił nam to u ojca. W gospodzie mieli za barem salę, w której, zanim Niemcy zakazali tańca, organizowano herbatki taneczne i wystawiano amatorskie przedstawienia. Jacyż oni byli głupi, ci Niemcy. Od czasu do czasu przychodzili sprawdzić, czy przypadkiem ktoś nie tańczy, ale tylko w sobotę wieczór i w niedzielę po południu. Dlatego w sobotę graliśmy jedynie do szóstej, a potem biegliśmy na dół do miasta, aby o ósmej móc zacząć w „Baranku”. Zimą zjeżdżaliśmy na sankach. Dla pewności z przodu, w barze przy oknie, siadał jeszcze żandarm pan Nosek, który dałby nam znać, gdyby szła jakaś kontrola.” 

[fragment Fajnego sezonu Josefa Škvoreckiego, przeł. P. D.]

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz