Grodno w roku 1938 |
Niewiele
o nim wiemy. Trzynastolatek, półsierota, wychowywany w jednym z
grodzieńskich Zakładów Dobroczynności, syn służącej Zofii
Jasińskiej. Jak wielu jego rówieśników, poszedł na sowieckie
czołgi. Rzucił w metalową konstrukcję butelką z mieszanką nafty
i benzyny, ale zapomniał podpalić lont. Zawartość nie wybuchła,
czołg nie stanął w płomieniach.
Butelka
uderza w wieżyczkę czołgu, rozpryskuje się szkło, oleista ciecz
spływa po skośnej żeliwnej ściance. Teraz jest ostatnia chwila na
ucieczkę. Dwaj koledzy szarpią trzynastolatka za rękaw, krzyczą,
ale ich krzyk zostaje zagłuszony przez zgrzyt hamulców. Sowiecka
maszyna zatrzymuje się, unosi się klapa włazu – z otworu wyłania
się głowa, potem ramiona i ręce. Trzynastolatek stoi w bramie jak
słup soli. Został sam. Sam w świecie dorosłych. Ich twarze
czerwone, białe zęby błyskające raz po raz, kiedy gardła
strzelają słowami, niezrozumiałymi, gwałtownymi. Siarczysty
policzek przywraca go rzeczywistości. Teraz, kiedy te obce ramiona
wloką go w stronę stalowego kolosa, czuje zapach potu, ich potu, a
także smak własnej krwi.
Wieczny
bieg
21
września Danuta Bukowińska, kierowniczka internatu Zespołu Szkół
Zawodowych, i Grażyna Lipińska, nauczycielka, błądzą ulicami
miasta. Napisałem „błądzą”, bo czy pod gradem kul, wśród
detonacji i wybuchów, da się zachować porządek marszruty? Ucieka
się przed pociskami, wbiega do otwartych bram, przemyka pod murami,
przykuca za węgłem. Kobiety roznoszą amunicję i materiały
opatrunkowe. Kiedy natrafią na rannego, rozkładają nosze i z
jęczącym ładunkiem wycofują się w stronę szpitala. Bez opieki
nie pozostawiają nawet sowieckich żołnierzy. Lipińska: „Niedaleko
koszar trafia nam się znowu ciężko ranny, tryskający krwią
bolszewik. Po drugiej stronie ulicy jest gmach Kasy Chorych, punkt
opatrunkowy, lekarze, ale nie sposób przejść, tak silnie jest
ostrzeliwana. Wystarczy wychylić się trochę, a z obu stron leci
deszcz kul bolszewickich. Zatrzymują nas dwaj sierżanci: –
Przecież dla zdychającego bolszewika nie będą panie narażały
życia? [...] Kiedy uparci sierżanci ofiarują się sami zanieść
rannego, dzieje się rzecz najgłupsza: wszyscy czworo chwytamy nosze
i schyleni, potykając się przebiegamy ulicę. Dwa pociski,
wyrzucone z dział czołgowych, rozpryskują się już za nami. –
Pudło – woła starszy sierżant w stronę bolszewików, a oddając
doktorowi rannego opowiada z humorem o głupim uporze kobiet. Lekarz,
Żyd, nie przejmuje się na razie rannym bolszewikiem, zapatrzony w
młodych podoficerów zapytuje, czy nie potrzeba im czego, ładuje im
kieszenie papierosami, szczęka mu drga, płacze nad nimi, a może za
nimi”.
Po
południu w perspektywie jednej z ulic ukazuje się sowiecki czołg.
Trzeba się wycofać, bo zaraz strzelec obsługujący karabin
maszynowy pociągnie za spust i kule będą siec bez litości po
wszystkim, co się rusza. Ale Grażyna Lipińska dostrzega z przodu
czołgu „jasną plamę”. Nie jest pewna, czy dobrze widzi, lecz
po chwili nie ma już wątpliwości: do maszyny przywiązano żywego
człowieka... Teraz jest skok i długi bieg – jakby na przekór
obrotom historii, wojnie i śmierci – bieg kobiety, która nie chce
się zgodzić na nowy porządek świata, która każdym zgięciem
kolana, każdym wymachem ramion protestuje przeciwko tej niepojętej
teraźniejszości, zaprojektowanej w zacisznych gabinetach
dyktatorów. Nie pozwalam! – krzyczą ręce i nogi w ruchu. Tak nie
można! – mówi grymas jej twarzy, na której osiadają drobinki
pyłu z potrzaskanych kamienic. Jest w tym straceńczym biegu epicki
rozmach – jakby zwykła nauczycielka z Grodna zmieniła się na
chwilę w postać z Homerowej Iliady.
Ten pęd unieważnia wyroki historii – miną dziesięciolecia, w
proch rozpadną się imperia, dumne miasta popadną w ruinę,
odmienią się pokolenia, a ona wciąż będzie biegła.
„Nie
zważam na Dankę – relacjonuje Lipińska – nie słyszę jej
krzyku. Śmiercionośna maszyna toczy się naprzód, a ja stępiała
na wszystko lecę prosto na nią. Przeraźliwy zgrzyt... czołg staje
tuż przede mną. Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk.
Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie”.
Ciąg dalszy w książce Afazja polska 2 (Warszawa: wyd. "Sic!", 2016).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz