czwartek, 15 października 2015

Przejście. O pierwszym pogrzebie Wyklętych






Analizując proces ludzkiego postrzegania czasu, Augustyn z Hippony doszedł do wniosku, że „ani przeszłość, ani przyszłość nie istnieje. I właściwe nie należałoby mówić, że istnieją trzy dziedziny czasu – przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Może ściślejsze byłoby takie ujęcie, że istnieją następujące trzy dziedziny czasu: obecność rzeczy minionych, obecność rzeczy teraźniejszych, obecność rzeczy przyszłych”. Swoje rozważania kwitował w następujący sposób: „W ogóle rzadko posługujemy się słowami w sposób zupełnie ścisły, częściej mówimy nieściśle, ale jakoś udaje się nam wyrazić to, co wyrazić chcemy”.


Przybądźcie z nieba


Nie jestem pewien, jak wyrazić to, co chcę wyrazić. U początku stoi myśl, że Bóg widzi wszystkie epizody składające się na ludzką historię jako jedność – poza czasem, poza przeszłością i przyszłością. W takiej jedności doskonałej obecne są również wydarzenia konstytuujące dzieje powązkowskiej Łączki: egzekucje, tajne pochówki, cmentarne śmietnisko, gruba warstwa ziemi i gruzu, nowe groby na powierzchni, ehshumacje i uroczystości pogrzebowe. Dla nas to nie do pojęcia – wszystko otrzymujemy w oderwaniu. Dotyka nas okrucieństwo długich dni, miesięcy i lat bezradnego oczekiwania.

Dzięki rytuałowi pożegnalnemu, dzięki chrześcijańskiemu obrzędowi odprawionemu nad skrzynkami z sosnowego drewna, nad kosteczkami wydobytymi z piachu i gliny – ta fundamentalna różnica na moment zostaje unieważniona. Jakby modlitwy i śpiewy objawiały nam umowność kategorii czasu, jakby kurtyna dzieląca ten świat od tamtego świata uniosła się, a odmienne rzeczywistości weszły ze sobą w związek, przemieszały się. Kiedy żołnierski chór śpiewa słowa pieśni, czyni to zarazem teraz i w godzinie Ich śmierci. Woła dla Nich, prowadzonych na rozstrzelanie, o asystę anielską – i anielska asysta zostaje im przydzielona. Prosi o obecność świętych Pańskich – i święci obcują z konającymi.

Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw, / Mieszkańcy chwały, wszyscy święci Boży; / Z obłoków jasnych zejdźcie, aniołowie, / Z rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie”. Jest 27 września 2015 roku, kilka minut po godzinie jedenastej. Na Placu Piłsudskiego w Warszawie zakończyła się właśnie msza żałobna. Głosy żołnierzy szturmują niebo, po którym wolno płyną chmury, podświetlone promieniami wrześniowego słońca. „Wszechmogący Bóg odrodził was z wody i Ducha Świętego na życie wieczne. Niech zatem dopełni dzieła, które rozpoczął na chrzcie swiętym”. Słowa te wypowiada ks. dr Józef Guzdek, biskup polowy Wojska Polskiego.

Każda z trzydziestu pięciu trumienek skropiona będzie wodą święconą, po czym szczątki Niezłomnych przeniesione zostaną do karawanów. Każdy zmarły wywołany będzie po imieniu. Chwila ta ma znaczenie symboliczne – przez dziesięciolecia ich nazwiska i czyny pokryte były milczeniem. Ich szczątki nigdy nie miały zostać odnalezione – ciała wrzucono do dołów śmierci pod osłoną nocy, w miejscu ich pogrzebania urządzony został cmentarny śmietnik, a kiedy go zniwelowano, na powierzchnię kwatery Ł nawieziono grubą warstwę ziemi i gruzu. W latach osiemdziesiątych nad mogiłami Wyklętych wytyczono rząd nowych grobów, w których spoczęły osoby zasłużone w „dziele utrwalania władzy ludowej”. W księdze cmentarnej nie został żaden ślad po zamordowanych. Oficjalne dokumenty wytworzone przez komunistyczne państwo powielały kłamstwo i sankcjonowały zbrodnię.

Dzisiejsza uroczystość w pewnym stopniu cofa i unieważnia tamte wydarzenia, dobywa na światło dzienne to, co miało pozostać w ukryciu.


Ciąg dalszy w książce Afazja polska 2 (Warszawa: wyd. "Sic!", 2016).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz