Żyjemy pośród cudów. –
Nieświadomi;
jużeśmy zwykli. – A
przecie się serce
odezwie niekiedy w tych
świętych miejscach.
Tu ratusz, na nim zegar
astronomów
gdy bić zacznie,
apostołów ujrzysz sznur,
śmierć głową kiwa,
lichwiarz trzęsie mieszkiem
i Chrystus błogosławi
dziś i jutro,
i kogut pieje, wszystko
idzie dalej,
by za godzinę objawić
się znowu.
Zawsze się znajdzie
paru prowincjuszy
naiwnie zapatrzonych w
tę scenę,
a gdy ostatni z
apostołów zniknie,
odetchną z ulgą, tą
krzepiąc się myślą:
„Znów można rozejść się
do domów, póki
Praga jest wszystkim,
czym była dla ojców“.
Moc dawnych pamiątek do
duszy mówi.
Mijając ratusz, któż
dzisiaj nie wspomni
owych burz, co przed
wiekami tu grzmiały.
Lecz kto je zna, ten
także dziś spostrzeże,
jak tam, pod bramę
ratuszową, spływa
struga krwi mistrza
Jana z Želivy...