środa, 31 sierpnia 2022

Ostatni poeta [o oktostychach Jarosława Marka Rymkiewicza]

 

[fragment eseju opublikowanego w "Twórczości" 2022, nr 7-8]

 


Jest w obu tomach oktostychów Jarosława Marka Rymkiewicza wiele utworów dzielnych i co najmniej kilka, może nawet kilkanaście, arcydzielnych – jeden z nich od początku szczególnie intensywnie przyciągał moją uwagę i niepokoił. Nosi tytuł Poranne czereśnie:

 

Dopiero co zerwane poranne czereśnie

Takie jakie przed laty śniły mi się we śnie

 

Ktoś przyniósł je na tacy to mnie obudziło

Wstałem – nigdzie ich nie ma i nigdy nie było

 

Niemal czarne sok słodki ściekał mi po palcach

Potem (w tym śnie młodości) tańczyliśmy walca

 

Kto to był? – biegła rano przez wszystkie pokoje

Czereśnie czarne słodkie jak te śmierci moje

 

Uroczyste otwarcie Skweru Pamięci Ofiar Zagłady w Nowym Sączu

 


 



sobota, 27 sierpnia 2022

Nie desperuj! [o Jarosławie Marku Rymkiewiczu]

 

Fragment tekstu z cyklu Cokolwiek daléj publikowanego na łamach miesięcznika "Twórczość".


Na tarasie w Milanówku, lipiec 2020


Nie desperuj!

 

[...] Właśnie teraz – w tym dniu, który nigdy się nie powtórzy, upływającym mi niespełna dwa tysiące kilometrów od linii frontu rosyjskiej wojny w Ukrainie, na odludziu pośrodku Wyżyny Czesko-Morawskiej – czytam zdania zapisane, w bardzo podobnym otoczeniu, przed niemal czterdziestu laty. Pan Mareczek siedzi na ławeczce przed pensjonatem pani Anieli w Gawrychrudzie, jest sierpniowy pogodny wieczór, po jeziorze, za szesnastoma (lub osiemnastoma) topolami posadzonymi przez ojca pani Anieli, suną kajaki, łagodne światło pada na karty atlasu historycznego leżącego na kolanach pana Mareczka, na mapę ukazującą przebieg Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Zielone i czerwone plamy ma mapie skłaniają pana Mareczka do snucia refleksji nad wpływem procesów dziejowych na losy jednostek – zastanawia się nad tym, kim byłby dzisiaj (tzn. w roku 1983), gdyby wszystko potoczyło się inaczej i Sowieci przeszliby po trupie białej Polski dalej, na Zachód: „Przecież nie siedziałbym na tej ławeczce i nie oglądałbym sobie tych map, myśląc przy tym to, co myślę? Pewnie w ogóle bym się nie urodził, bo moi rodzice pojechaliby do łagru i to zanim się jeszcze poznali. Tu więc, o tu właśnie, gdzie te czerwone kółka nad Wieprzem oznaczają początek ofensywy Piłsudskiego na północ, początek tego wspaniałego manewru, który uratował wtedy Polskę, jest miejsce, w którym – gdy o mnie chodzi – historia spotyka się z metafizyką, a gościńce, po których chodzą wielkie armie, przecinają się z dróżką, po której ja sobie w moim życiu idę”.

piątek, 12 sierpnia 2022

Z wędrówek po Czechach (2): Polná - kościół i browar

 

[Fotografie wykonane w trakcie obchodów 120. rocznicy narodzin Josefa Toufara, księdza katolickiego zakatowanego przez funkcjonariuszy StB w roku 1950.]

7 lutego 1916 roku w poleńskim kościele Wniebowzięcia NMP ślub wzięli Marie Kiliánová i František Hrabal, matka i przybrany ojciec przyszłego pisarza Bohumila Hrabala.

František Hrabal zatrudniony był w browarze w Polnéj jako księgowy. Po piwo dla prowadzonej przez rodziców gospody przyjeżdżał tu z pobliskiego Arnolca Josef Toufar. Niewykluczone, że nastoletni Toufar (ur. 1902) i kilkuletni Bohumil Hrabal (ur. 1914) spotkali się.

W lipcu 2022 roku w dawnym browarze poleńskim odbyła się mini-konferencja na temat roli piwa, browarów i gospód w kulturze czeskiej. Wzięli w niej udział Miloš Doležal, Josef Kroutvor, Tomáš Mazal, ks. Petr Beneš i Przemysław Dakowicz. Śpiewał i grał na heligonce Josef Čečil (pod galerią fotografii film z popularną piosenką Karla Hašlera Vltavo, Vltavo).

 

Inne teksty o Czechach i kulturze czeskiej znajdują się TUTAJ.


Aby powiększyć, należy kliknąć w wybrane zdjęcie.

środa, 10 sierpnia 2022

Z wędrówek po Czechach (1): ze Zhořy do Arnolca

 

Lipiec 2022. 

W 120. rocznicę narodzin Josefa Toufara wędrowaliśmy po jego śladach ze Zhořy do Arnolca.





niedziela, 7 sierpnia 2022

"Twórczość", Polska, Oksana Zabużko

 

Dorastanie do Apokalipsy. Notatki na marginesie "Planety Piołun" Oksany Zabużko (5)

Epilog

 

W kulturze nie ma przypadków, są tylko znaki.

Każdy, kto sięgnie po Planetę Piołun i będzie poznawał tę książkę linearnie, poczynając od wstępu Do polskiego czytelnika, rychło natrafi na opowieść autorki o jej związkach z naszą kulturą. Zaraz w pierwszym akapicie tej osobistej i emocjonalnej narracji przeczyta, co następuje:

 

W sierpniu 1980 roku nasza rodzina po raz ostatni dostała pocztą swoją polską prenumeratę – kolejny numer miesięcznika „Twórczość”. W tamtym okresie obywatele ZSRR mogli prenumerować zagraniczne czasopisma tylko z tak zwanych krajów obozu socjalistycznego […] – i moi rodzice aktywnie korzystali z tej możliwości, by choć odrobinę uchylić „okno na Europę”, wówczas już dla Ukraińców zabite na głucho. W PRL cenzura pozwalała elitom kulturalnym na nieporównanie więcej niż w Rosji (o Ukrainie po represjach lat 1972 – 1973 nie ma nawet co mówić!), więc właśnie po polsku, jako nastolatka, po raz pierwszy przeczytałam na łamach „Twórczości” i „Literatury na Świecie” Becketta i Singera, Simone Weil i Nabokova, nie wspominając już o Miłoszu, Herbercie, Mrożku, Szymborskiej – wszystkich, o których w ZSRR należało milczeć. Ze zdrowym młodzieńczym apetytem pochłaniałam felietony i kroniki, pełne obcych nazwisk i aluzji (do dziś pamiętam pseudonim autora – Dedal!): zza tego wszystkiego, jak zza rozświetlonych okien pośród głuchej nocy, lśniło, niepokoiło, wabiło, mieniło się, niedostępne w śmiertelnie sparaliżowanym pod rządami pierwszego sekretarza  Szczerbyckiego Kijowie, „prawdziwe życie” […]. (PP 9)

 

środa, 3 sierpnia 2022

Europa Środkowa - tachykardyczne serce kontynentu

 

Dorastanie do Apokalipsy. Notatki na marginesie "Planety Piołun" Oksany Zabużko (4)

Notatka czwarta: GORYCZ HISTORII



[...] Postawiony wobec niewyobrażalnego człowiek ratuje się „racjonalizacją”, poszukuje  podobieństw i analogii. I znajduje je w czasie minionym. To może jedyny „zysk” płynący z doświadczenia obecnej wojny (zdaję sobie sprawę, jak straszliwie brzmi to w ustach bezpiecznego obserwatora) – że wszyscy (Ukraińcy, Polacy i inni mieszkańcy tachykardycznego serca Europy) przypominamy sobie przeszłość i porównujemy ją z teraźniejszością, że w Innym dostrzegamy siebie, a w sobie odnajdujemy ślady Innego („nie rozumiejąc sąsiadów – przekonuje Zabużko – katastroficznie [katastrofalnie? – P.D.] zmniejszamy własne szanse na zrozumienie samych siebie” [PP 126]). Jakby putinowscy zbrodniarze ustawili nam podwójne lustro, w którym „ja” nakłada się „ty”, a „tu” przenika z „tam”. Wnioski płynące z porównań? Nie zmieniają się motywy i metody działania „cywilizatorów”. Pierwszym krokiem jest zawsze – 1933 (Hołodomor), 1939 (niemiecko-rosyjska agresja na Polskę) i 2022 (wojska FR dysponujące listami proskrypcyjnymi i przeprowadzające wśród Ukraińców tzw. zaczystki) – eliminacja elit. Poprzez rozstrzelanie (ciała mieszkańców Buczy, Irpienia, Borodzianki ze związanymi rękami i dziurami po kulach w potylicach – jak niegdyś w Katyniu, Twerze, Charkowie) lub deportację (dziesiątki tysięcy ludzi przymusowo wywożonych do Rosji ze zdobytych ukraińskich miast). Kolejny krok to zainstalowanie nowej władzy – najeźdźca rządzi odtąd per procura, dobrawszy spośród „tubylców” osoby skłonne do współpracy (pisano o rosyjskim planie wyeliminowania Wołodymyra Zełenskiego i przywrócenia na urząd prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza; tego rodzaju zabieg powiódł się w latach 1944–1948 w państwach tzw. bloku wschodniego, w których rządy objęli miejscowi „Janukowycze” – Bierut, Gottwald, Rákosi i inni).