wtorek, 18 kwietnia 2023

Karel Čapek: Relief Pragi

 

Masaryk i Čapek, rok 1931

 

 [źródło tekstu: "Topos" 2023, nr 1-2]

 

O starym Rzymie uczyliśmy się, że został założony na siedmiu pagórkach. Na ilu wzgórzach założono Pragę, nie wie nikt, chyba nawet pan burmistrz, ba, nawet Państwowy Instytut Geografii. Przypuszczam, że są w Pradze doliny i pagórki dotychczas nieodkryte; że są tu miejsca, na których nie postała dotąd ludzka stopa, jeśli nie liczyć kochanków. Śródlądowy prażak zna naturalnie tylko Letną, Hradčany, Petřín i może jeszcze Sady Riegra [Riegrovy sady]; Vyšehrad raczej tylko ze słyszenia, a Żydowskie Piece[1] [Židovské pece] z opowieści nieco przygnębiających1. Trzeba by wam z pasją odkrywców wędrować po samych obrzeżach Pragi, od Podola po Vysočany i od Šárki aż po Hlubočepy i Zlíchov, aby ze zgrozą i zdumieniem namacać relief Pragi; znajdziecie nieznane góry, górki, cyple, wzniesienia i wybrzuszenia, skarpy, pochyłości i zbocza biednych miłości, doliny, uskoki, parowy, wąwozy, jary, zagłębienia, skały i dziury, gęstwiny i jeziora; objawi się wam teren szpetny i dziwnie nęcący, będziecie kręcić głową nad Libušą, dziwiąc się, dokąd to zawędrowała ze swoją założycielską manią, i nad ludźmi, którym na tak wielokształtnym fundamencie nie udało się zbudować najpiękniejszego miasta na świecie. Natraficie na pola i ogródki warzywne pośrodku miasta; odkryjecie pustynie i stepy u stóp ulic; zatrzymacie się u podnóża kozich stoków i usiądziecie na miedzy miłości, nieocienionej przez choćby jedno jedyne drzewo. Jest to dziwny, biedny i niezwykle zaniedbany margines; to kawałek ziemi, wyradzający się w straszną, nierzadko ostrą i kłującą szpetotę.

Nie da się tego powiedzieć inaczej: miasto rośnie niczym trąd albo inna ohydna destrukcja; rosnąc, odrzuca wciąż na dalsze i dalsze obrzeża swoją jawną brzydotę, swój brud, swoje rumowiska, swój rozpad; niszczy wegetację i ogołaca ziemię do kości; gdyby ziemia mogła krzyczeć, w ciche noce słyszelibyśmy jej udręczony jęk, który nas otacza. To, co przed rokiem było zielonym, przyjaznym polem, staje się suchą ziemią pełną odpadków i śmieci; zielonemu zboczu chce się pić, rozsycha się w gliniasty wądół; ziemia błotniście ropieje, kruszy się, zmienia się w ił i suche osuwisko. Wciąż dalej i dalej posuwają się bitewne zasieki skorup, rdzewiejącej blachy i trudnego do nazwania świństwa; każdego dnia wchodzą na nowe stoki i zawalają kolejne doliny. Miasto organizuje wypady na zewnątrz; tu i ówdzie paroma domkami uchwyci się zbocza; zostawi je tam niby straż i rzuca się na kolejne zbocze, ziemię za sobą obracając w martwe śmietnisko. Rozstawiło swoje czujki nad Motolem, nad Michlą, nad Bohdalcem, za Žižkovem, wszędzie, gdzie były nienapoczęte przestrzenie i stoki. To nie miasto rośnie; rosną pustelnie na ugorach; a z nimi rośnie pas jałowej, zrozpaczonej, zdziczałej ziemi, której imię peryferie. Brudne strumienie płyną od tych samotnych domów rowami zapchanymi odpadkami i puszkami; w mikrych ogródeczkach osadnicy walczą z lepkim iłem, choć jeszcze niedawno była tu ziemia pod orkę; na miedzy siedzą zakochani, dłoń wpleciona w dłoń, młodzieńcy tęsknie chuchają w harmonijki albo cichy samotnik oplata drutem cewkę radyjka, w swojej cierpliwości podobny kobietom z minionej epoki, dziergającym rajstopy lub na szydełku wyrabiającym koronki. Te nagie, opryskiwane wodą zbocza to parki biedoty; ileż trzeba by drzew, by się to wszystko trochę upodobniło do przyrody, Boże, ile drzew! Gdzie się w ogóle podziały drzewa praskich peryferii? Czyżby ta osypująca się opoka nigdy nie była zdolna ich wyżywić?

Przecież były tu winnice i sady owocowe; zapewne także stare aleje wzdłuż tych ciągnących się dróg. Czy jest to kraina jeszcze niegotowa, czy też kraina, którą wyrwano z korzeniami i zdewastowano? Gdybyśmy się skrzyknęli i każdy podarował tej ziemi obok nas jedno zielone drzewko; jak by tu było pięknie za pięćdziesiąt lat! Nie, chodźmy do domu; jeszcześmy nie wpadli na to, że wznosić miasto, to znaczy kształtować krajobraz.

[1926]


Z języka czeskiego przełożył Przemysław Dakowicz. 



[1] Nazwa tego parku w dzielnicy Žižkov łączona bywa z epoką prześladowań Żydów za rządów cesarzowej Marii Teresy. Karel Čapek może także mieć na myśli fakt, że do roku 1866 Żydowskie Piece były miejscem wykonywania publicznych egzekucji.

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz