wtorek, 6 października 2015

Piaśnica: hieroglif pustki (2)





Odnajdywali swoich dzięki charakterystycznym elementom garderoby, koronom zębowym, medalikom, inicjałom wyhaftowanym na bieliźnie. Franciszka Donarskiego, sekretarza starostwa w Wejherowie, udało się zidentyfikować dzięki protezie (utracił prawą nogę jeszcze w trakcie I wojny światowej); w październiku 1946 wciąż można było rozpoznać rysy jego twarzy. Nauczycielki Kazimiera i Stanisława Pankówny miały na sobie gorsety z pracowni Schwarzmanna w Gdańsku. Nadleśniczy wejherowski, inżynier Roman Kuniewski, zwykł nosić w kieszeni munduru srebrną tabakierę z orłem na wieczku. W ekshumacji brał udział jego syn Witold, żołnierz Armii Krajowej, który po latach wspominał (fragmenty relacji zostały zaczerpnięte z książki Reginy Osowickiej Las Piaśnicki. Niemy świadek hitlerowskiej kaźni, Wejherowo 2014): „[Ojciec] Leżał głęboko, pod warstwami innych zwłok, toteż jego ciało było silnie zmumifikowane. Mama zaczęła krzyczeć: Romek, Romuś ukochany. Uklękliśmy z mamą przed jego zwłokami i wyliśmy z bólu”.

Stanisław Biliński, syn zamordowanego adwokata i byłego komisarycznego burmistrza Wejherowa, majora Wojska Polskiego w stanie spoczynku, uznał czas identyfikacji w lesie piaśnickim za najtrudniejszy moment w swoim życiu: „Ten obraz będzie mi towarzyszył do końca [...]. Piękny las, a w nim zrozpaczeni ludzie, którzy w ciałach ułożonych na trawie usiłują rozpoznać swoich bliskich”. Ciało ojca zidentyfikował dzięki książeczce wojskowej i resztkom charakterystycznej marynarki. Stanisław Karwasz, były kierownik szkoły powszechnej w Dobimierzu i wizytator oświatowy, został rozpoznany po spodniach sztruksowych i rolce bandażu, którą żona wręczyła mu w chwili aresztowania – jak duża część ofiar ludobójstwa w Piaśnicy, była członkiem Polskiego Związku Zachodniego, który Niemcy uznali za instytucję wrogą III Rzeszy (przynależność do tej organizacji jesienią 1939 roku równała się wyrokowi śmierci).


Opróżnione groby


Byli tacy, ogromnie wielu takich, którzy nie mogli rozpoznać swoich bliskich (zidentyfikowano jedynie pięćdziesiąt pięć spośród trzystu pięciu ofiar podniesionych z grobów nr 1 i 2) lub ich pośród szczątków nie odnaleźli. Ekshumowane zwłoki badała specjalna komisja sądowo-lekarska, której eksperci zawarli w protokole końcowym następujące wnioski: „Przyczyną zgonu był postrzał z broni palnej, bliżej nie ustalonego kalibru, w czaszkę od tyłu, w okolicę kości potylicznej, względnie od strony przedniej, i to z bliskiej odległości oraz w okolicy klatki piersiowej i jamy brzusznej. W wielu wypadkach przyczyną zgonu było rozłupanie czaszki twardym przedmiotem, którym mogła być stopka karabinu. W obu wypadkach zgon następował gwałtownie, a to wobec zupełnego rozłupania czaszki, pęknięcia kości podstawy czaszki oraz na skutek postrzału serca. Postrzały okolicy jamy brzusznej i klatki piersiowej wywoływały na razie przerwanie tych ośrodków i skrwawienie narządów wewnętrznych, co powodowało czasowe zamroczenie, tak że przyjąć należy, iż zgon następował powolnie na skutek uduszenia w grobie przez zasypanie rannych zwłokami i ziemią. Uszkodzenia kończyn spowodowane są urazami zadanymi twardym narzędziem”.

Czy można zazdrościć rodzinom innych straconych tych krzyków i zawodzeń nad ciałem z rozłupaną czaszką, z przetrąconymi nogami i rękami? Czy to do pomyślenia – przyglądać się z poczuciem niesprawiedliwości i pretensją do losu truchłom dźwiganym drżącymi dłońmi, przenoszonym do sosnowych skrzynek, których dno wyściełano leśnym mchem? Uczestnicy ekshumacji, którzy nie odnaleźli bliskich w dołach z ciałami, musieli dopuścić do siebie myśl, że rozłąka rozpoczęta przed siedmiu laty nigdy się nie zakończy i w świecie po apokalipsie na zawsze pozostaną samotni. O tym, że szczątki ich krewnych spalono, a popiół rozrzucono, zdawały się świadczyć właśnie dokonane odkrycia – dobrze zachowane leśne paleniska i pustka mogił oznaczonych numerami od 3 do 26. „Groby od nr III do VII oraz od X do XXVI włącznie – stwierdzono w protokole z ekshumacji – zawierały z całą pewnością zwłoki ludzkie, które po dłuższym czasie stamtąd usunięto. Przemawia za tym okoliczność, że gleba grobów przesiąknięta jest treścią rozłożonych tkanek organizmu ludzkiego; gleba tych grobów ma charakter raczej konserwujący, zatem rozkład zwłok następował wolno. Groby nr VIII i IX nie zawierały zwłok ludzkich i musiały być po wykopaniu zasypane na powrót”.

Ale czy wielką zbiorową mogiłę da się opróżnić w sposób doskonały? Nie. Oprócz tego, co protokół określa jako „treść rozłożonych tkanek organizmu ludzkiego”, w dołach śmierci, których zawartość wydano na pastwę ognia, znajdowano jeszcze ułomki kości i drobne przedmioty należące do ofiar.


Ciąg dalszy w książce Afazja polska 2 (Warszawa: wyd. "Sic!", 2016).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz