sobota, 13 maja 2023

PRAGA, MIEJSCA POSTOJÓW: krypta czechosłowackich cichociemnych

 

Górne okienko krypty, przez które wrzucano granaty i pompowano wodę do wnętrza, fot. P. D.

Katedra świętych Cyryla i Metodego

ul. Resslova 9a, Nové Město, Praha 2

Plus Code: 3CG8+9W, Praha

 

Do podziemi prawosławnej katedry świętych Cyryla i Metodego wchodzi się wprost z ulicy. Z daleka widać, że miejsce, gdzie w czerwcu 1942 roku dramatyczną walkę o życie toczyło kilku uczestników antyniemieckiego ruchu oporu, wśród nich Jozef Gabčik i Jan Kubiš, czechosłowaccy cichociemni, którzy przeprowadzili zamach na Reincharda Heydricha, nie zostało przez Czechów zapomniane – pod ścianą cerkwi leżą kwiaty, na podmurówce palą się znicze i świeczki.

Wokół wąskiego poziomego okienka w kamiennym murze ślady po niemieckich kulach wystrzelonych osiemdziesiąt lat temu. Wyżej pamiątkowa tablica z napisem następującej treści:

 

W tej prawosławnej

świątyni świętych Cyryla

i Metodego zginęli za naszą

wolność dnia 18 czerwca 1942

narodowi mściciele z szeregów

            Armii Czechosłowackiej Za Granicą

kapitan sztabowy Adolf Opálka

kapitan Josef Gabčík

kapitan Jan Kubiš

kapitan Josef Valčík

porucznik Josef Bublík

porucznik Jan Hrubý

porucznik Jaroslav Švarc.

Biskup Gorazd, duchowni

Čikl i doktor Petřek, przewodniczący

wspólnoty parafialnej Sonnevend

i inni czescy patrioci,

którzy ich ukrywali, zostali

straceni. Wieczna Pamięć.

 

18 czerwca na terenie kościoła i w jego podziemiach czechosłowaccy żołnierze stawiali opór ogromnym siłom zgromadzonym na zewnątrz. Przez dwie godziny część nich ostrzeliwała się z chóru świątyni. Gdy kanonada ustała, Niemcy znaleźli trzy ciała – Jana Kubiša, Josefa Bublíka i Adolfa Opálki. Pierwszego ciężko raniły odłamki granatu, dwaj pozostali – widząc, że znajdują się w sytuacji bez wyjścia – postanowili się zastrzelić. Dających oznaki życia Bublíka i Kubiša Niemcy przewieźli do szpitala SS. Żaden nie odzyskał przytomności. W krypcie pod cerkwią przez kilka godzin broniła się druga grupa konspiratorów. Wobec groźby ujęcia przez niemieckie siły bezpieczeństwa i oni popełnili samobójstwo.

Prawosławna katedra świętych Cyryla i Metodego, fot. P. D.

Wydarzenia te były pierwszym z szeregu tragicznych następstw bohaterskiej akcji, którą Kubiš i Gabčik przeprowadzili 27 maja w praskiej dzielnicy Libeň. Od ran odniesionych tego dnia w wyniku wybuchu granatu rzuconego przez Kubiša zmarł 4 czerwca w szpitalu na Bulovce Reinchard Heydrich, wysoki dostojnik III Rzeszy, prześladowca Czechów, twórca i nadzorca Einsatzgruppen SS i  jeden z głównych inicjatorów Holokaustu. Był najwyżej postawionym przedstawicielem niemieckich elit politycznych zlikwidowanym podczas II wojny światowej.

W kościelnej krypcie, gdzie od 1735 roku chowano zmarłych księży i zakonników, pół wieku temu urządzona została izba pamięci. Kiedy przed kilkoma laty po raz pierwszy zszedłem do jej wnętrza, była tam jakaś anglojęzyczna wycieczka. Pchnąłem żeliwne drzwi obrotowe. Gdy się zamknęły i, na krótką chwilę, odgrodziły mnie od głosów dobiegających z sąsiedniego pomieszczenia, mogłem puścić w ruch wyobraźnię. Ponad głową, wysoko w górze, podłużne poziome okienko, przez które wtedy wrzucano granaty z gazem łzawiącym i zwykłe granaty wybuchowe, a potem do wnętrza pompowano wodę. Wokół były kamienne półki ze szczątkami zmarłych. W głębi długiego wąskiego pomieszczenia Gabčík, Valčík, Hrubý i Švarc widzieli schody, które nie prowadziły na wolność. Klaustrofobia, do ostatnich chwil. I jedno jedyne wyjście – od razu na tamten świat.

Stoję w tej piwnicy, czytam biogramy zamachowców i dociera do mnie banalna, tyle razy słyszana, prawda związana z historią: o ileż łatwiej angażujemy się emocjonalnie, o ileż bliżej nam do zamordowanych, jeśli jesteśmy w stanie wyobrazić ich sobie, jeśli twarze i sylwetki nie znikają za abstrakcyjnymi liczbami. Czy nie lepiej widzimy tych siedmiu w podziemiach soboru świętych Cyryla i Metodego niż stu piętnastu czeskich zakładników, wśród nich byłego premiera gen. Aloisa Eliáša, których Niemcy jeszcze tego samego dnia rozstrzelali? A mieszkańcy dwóch wsi, Lidic (kilkaset osób) i Ležaków (kilkadziesiąt osób) – czy nie wydają się bardziej materialni niż kilkadziesiąt tysięcy (trzydzieści, a może sześćdziesiąt pięć – dla wyobraźni co za różnica?) mieszkańców warszawskiej dzielnicy Wola, uśmierconych przez Niemców podczas zbiorowych ulicznych egzekucji w pierwszych dniach sierpnia 1944? A Żydzi, obywatele różnych państw i regionów Europy okupowanych przez Niemcy, Żydzi polscy i czescy, holenderscy i francuscy, węgierscy i rumuńscy – czy nie rozpływają się w powietrzu, kiedy przypomnieć liczbę ofiar, jakby zdolność pojmowania śmierci nie mogła się przedostać poza mur z sześciu zer, na którym blaknie uczyniony szwabachą napis Endlösung der Judenfrage?

 

Tekst pochodzi z praskiego numeru dwumiesięcznika "Topos" (2023, nr 1-2)

- jeszcze przez kilkanaście dni do nabycia w EMPiKach.


CZYTAJ TAKŻE:

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz