Dokąd odchodzą mamy
Wiem ja, dokąd odchodzą mamy.
W
lipcu zaczną się nam zapodziewać,
najpierw tylko z rzadka i tylko za dnia,
aby nie zmierzchły.
najpierw tylko z rzadka i tylko za dnia,
aby nie zmierzchły.
Potem
długo,
długo nie ma ich w domu,
były daleko.
Powiadają, że żył u nich niegdyś
ślepy kowal.
I że raz jeden każdy rzucił kamieniem.
były daleko.
Powiadają, że żył u nich niegdyś
ślepy kowal.
I że raz jeden każdy rzucił kamieniem.
Troszkę
chromają jak zranione ptaki.
Pewnego
dnia musimy szukać mamy
nocą wśród traw. Nad ranem stajemy
przed zarośniętą furtką.
Pokryte rosą pnie się
w splotach powojnika cudze dzieciństwo.
nocą wśród traw. Nad ranem stajemy
przed zarośniętą furtką.
Pokryte rosą pnie się
w splotach powojnika cudze dzieciństwo.
Spotykamy
dziewczynkę i skądś ją znamy.
Zapytać
chciałbym, lecz mi nie wolno.
[z
tomu Hodina mezi
psem a vlkem]
Przewoźne
dla Charona
Ostatni miedziak słyszę pod językiem,
Na próżno pytam, gdzieżem złoto dał.
Dalej jest noc i pochylone głogi
za oknem puściły się w cwał.
Jeszczem
tu niżej w uczuć oszronieniu.
Leżymy obok siebie ty i ja.
Smakuję w mroku gorzką prawdę miedzi,
słuchając na wznak, jak ubywa nas.
Leżymy obok siebie ty i ja.
Smakuję w mroku gorzką prawdę miedzi,
słuchając na wznak, jak ubywa nas.
[z
tomu Smuténka]
Zmarli
Zmarli
Nasi zmarli są zawsze z nami
i wcale nie jesteśmy sami
Przychodzą
pod postacią cieni
we włosach popiół grudki ziemi
we włosach popiół grudki ziemi
Twarze
się jakby rozpłynęły
lecz ciągle się rozpoznajemy
lecz ciągle się rozpoznajemy
Bo
zeszłorocznych chabrów woni
czas im do reszty nie starł z dłoni
czas im do reszty nie starł z dłoni
Cicho
witają mnie jak swego
garbuska świata doczesnego
garbuska świata doczesnego
[z
tomu Dávné
proso]
Więcej wierszy Jana Skácela w przekładzie P. Dakowicza znaleźć można w bieżącym numerze dwumiesięcznika literackiego „Topos”(2020, nr 3).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz