poniedziałek, 2 czerwca 2014

Ulica Lwowskich Dzieci





[artykuł z cyklu Afazja polska]


Kuty, połowa sierpnia 1939 roku. Stanisław Czuruk, syn Bolesława, polonisty z lwowskiego Gimnazjum im. Stefana Batorego i wykładowcy języka rosyjskiego na Uniwersytecie Jana Kazimierza, przebywa tu na wakacjach ze swoim kuzynem Leszkiem Lange. Kąpią się w Czeremoszu, łowią ryby, odbywają piesze wycieczki. Zresztą, pobyt w Kutach to tylko część wielkiej wakacyjnej eskapady: Szczawnica, przełom Dunajca, Krościenko, Kraków, Lwów, Kuty, Żabie, Zełena, Burkut, Szpycie, Pop Iwan (trzeci szczyt pasma Czarnohory, na którym w drugiej połowie lat 30. zbudowano polską stację meteorologiczno-astronomiczną), Mizuń Wielki nad Łomnicą.
1 września szesnastoletni Staś i jego szkolny kolega Renek Merz wybierają się na rydze. Pod lasem spotykają grupkę ukraińskich chłopców obrzucających kamieniami tablicę z godłem Rzeczypospolitej. Po powrocie do domu słuchają radia. Zamiast nadawanego zazwyczaj hymnu narodowego, z głośnika płyną słowa Warszawianki.
Oto dziś dzień krwi i chwały. To, co po nim nastąpi, będzie ciemniejsze od najciemniejszej nocy.

Wielka nieobecność

Lwów, 29 lub 30 sierpnia. Janeczka Augustynówna (11 lat) żegna swojego ojca wyruszającego na front (już go nie zobaczy — po wojnie, uwolniony z oflagu Gross-Born, doktor Władysław Augustyn przedostanie się na Zachód, by ostatecznie osiąść w Stanach Zjednoczonych). W następnych dniach, tygodniach i miesiącach dziewczynka będzie doń pisać listy, których nigdy nie wyśle. Po sześćdziesięciu latach opublikuje je w książce Lwów. Wspomnienie lat wojennych.
Ojciec Jadwigi Dabulewiczówny, innej lwowskiej nastolatki, również zgłasza się do wojska. Decyzja zaskakuje rodzinę. Od pierwszego dnia wojny Jadwinia prowadzi dziennik, w którym zapisuje najważniejsze wydarzenia, notuje swoje myśli, daje wyraz emocjom. 5 września przed północą ojciec przychodzi się z nią pożegnać. „Zbudziło mnie skrzypnięcie drzwi. Musiała już być głęboka noc, [...] w wąskiej smudze światła wpadającego z sąsiedniego pokoju dostrzegłam Ojca [...]. Był już ubrany w swój nieco przyciasny, galowy mundur oficerski. Stał w drzwiach niezdecydowany, prawdopodobnie wahając się, czy ma mnie obudzić. Byłam tak rozgoryczona i rozżalona, że postanowiłam niczego mu nie ułatwiać. [...] chyba nie wyjedzie bez pożegnania, bo przecież należało mi się jakieś wyjaśnienie i słowa ubolewania! Tymczasem Ojciec, któremu było to widocznie bardzo na rękę — pewnie nie miał mi nic do powiedzenia, delikatnie zamknął drzwi”. Jadwinia zrywa się z łóżka i wybiega z domu. Woła na ojca, kiedy ten wsiada do wojskowego samochodu. „Już mi nie było w głowie robienie mu wymówek i pokazywanie fochów — notuje na drugi dzień. — Wszystko bym mu darowała, byleby tylko uścisnął mnie na pożegnanie, byleby ucałował! Bylebym mogła powiedzieć, że go kocham bez żadnych warunków, bez zastrzeżeń!” Ale dźwięk uruchamianego silnika zagłusza jej słowa, samochód odjeżdża. W czternastoletniej głowie rodzi się podejrzenie, że ojcu było z rodziną „bardzo źle, że chciał po prostu wyzwolić się za wszelką cenę”.
W jednym z listów Janeczka Augustyn tak przedstawia atmosferę pierwszych wrześniowych dni: „Nasz dom nagle zrobił się smutny i bardzo cichy. Mama też jest smutna, poważna, jakby trochę daleka. Boję się podejść, aby zapytać, czy będę chodziła do szkoły. [...] Marysia jest jeszcze u nas. Razem sprzątałyśmy piwnicę i zrobiłyśmy wcale przytulny schron. Mama zapakowała jakieś niewielkie walizeczki z najpotrzebniejszymi rzeczami, ustawiła w przedpokoju, aby były pod ręką, gdy trzeba będzie uciekać”.

Pełny tekst w książce Afazja polska (wyd. "Sic!", Warszawa 2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz